Andrzej Halicki wyjaśnił w RMF FM, że delegację do Brukseli organizuje Sejm i Kancelaria Sejmu co oznacza, że poseł nie kupuje sobie sam biletu, nie rezerwuje hotelu. - Ponieważ nie ma połączenia bezpośredniego do Strasburga, przyjęliśmy rzeczywiście możliwość dotarcia samochodem, bo trzeba jechać pociągiem, samolotem i pociągiem, samolotem i autobusem i tak dalej. Czasem jest to krótsze i sprawniejsze - powiedział Halicki w rozmowie z Konradem Piaseckim.
Jak zaznaczył minister opisując kulisy służbowej podróży do Madrytu posłów Adama Hofmana, Mariusza Antoniego Kamińskiego i Adama Rogackiego, każdy z nich w delegację miał jechać własnym samochodem. - Były trzy wnioski. Było zapewnienie, że dotrą na miejsce z różnych miejsc - mówi Halicki. I dodaje: - Nie ma praktyki, żeby jeździć własnym samochodem na delegację i rozliczać samemu tzw. kilometrówkę.
Andrzej Halicki przyznał, że w przypadku wyjazdu do Madrytu, przyjęto założenie, że to jest "ekwiwalent równy biletowi samolotowemu, który organizuje Biuro Stosunków Międzyparlamentarnych, czyli w zastępstwie, innym środkiem lokomocji".
Halicki pytany przez Konrada Piaseckiego o to, czy Hofman, Rogacki i Kamiński powinni zniknąć z polskiej polityki powiedział, że nie chce oceniać w ten sposób. - Wstyd jest mi tylko, że to dotyczy i kładzie się cieniem na całej izbie, na nas wszystkich, na klasie politycznej w gruncie rzeczy. Nie powinno do takiej sytuacji dojść - przyznał minister administracji i cyfryzacji.