"Do Rzeczy" przywołuje, że publiczną deklarację Bronisława Komorowskiego z czasu poprzedniej kampanii, w której prezydent obiecywał, że zrezygnuje z łowiectwa. Wspominał, że dostał od dzieci i wnuków aparat fotograficzny wraz z prośbą, aby przestał polować - pisze "Do Rzeczy".

Tygodnik przeprowadził dziennikarskie śledztwo, z którego wynika, że prezydent nadal bierze udział w polowaniach. "Do Rzeczy" wymienia w tekście nawet firmę, która ma organizować dla prezydenta Komorowskiego polowania. Właściciel firmy - jak pisze tygodnik - sprawie zaprzecza. Ale mieszkańcy okolicy swoje wiedzą. Komorowski do Krzeska zaczął przyjeżdżać, zanim jeszcze został prezydentem. Tylko wówczas nie robiono z tego tajemnicy.

"Do Rzeczy" pisze, że ochrona prezydencka podczas pobytu głowy państwa w okolicy Krzesku w województwie mazowieckim jest bardzo dyskretna, właściwie niewidoczna. "Zapowiedzią wizyty prezydenta jest zazwyczaj sygnał, jaki z Biura Ochrony Rządu otrzymują pobliskie szpitale - o zabezpieczenie na czas wizyty dwóch jednostek krwi grupy, jaką ma właśnie głowa państwa" - pisze Cezary Gmyz.