- Wciąż szukamy tych pieniędzy. Próbujemy ustalić co się z nimi stało – mówi Katarzyna Cisło, z małopolskiej policji.
Właściciel kantoru w centrum Krakowa zniknął nagle 18 czerwca ubiegłego roku. To była środa, dzień przed Bożym Ciałem.
Tego dnia mężczyzna nie wrócił po pracy do domu w Bochni. Żona zgłosiła zaginięcie. – Do sprawy podeszliśmy bardzo poważnie. Pod uwagę braliśmy różne scenariusze od porwania dla okupu nawet do zabójstwa – opowiada Katarzyna Cisło.
Policja rozpoczęła akcję poszukiwawczą. Ustaliła, że po pracy kantorowiec był w banku, gdzie oddal pieniądze potem ślad po nim zaginął.
Częściowe rozwiązanie zagadki pojawiło się dwa dni po zaginięciu. W piątek bank, w którym mężczyzna oddawał walutę zgłosił oszustwo.