Minister sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska przez wiele lat wykluczał wersję, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zamach. Jednak dziś w programie Moniki Olejnik w Radiu Zet przyznał, że "nie można lekceważyć takiego scenariusza". Wyjaśnił, że największy wpływ na jego opinię mają „dowody złej woli państwa rosyjskiego".
– Rosjanie nie oddają nam czarnej skrzynki. Jedna trzecia wraku zniknęła. Polityka Rosji nabrała charakteru imperialnego. To, przy całkowitej bezsilności państwa polskiego, są przesłanki, które powodują, że każdy scenariusz musi być brany pod uwagę – mówił lider Polski Razem.
Monika Olejnik odpowiedziała na to przywołując wypowiedź Jarosława Gowina, który niedawno mówił, że „zamachu nie było, co dla racjonalnie myślących ludzi powinno być oczywiste". W odpowiedzi na to Gowin przyznał, że "nie wstydzi się tego, że wyciąga wnioski z faktów". Były minister sprawiedliwości doprecyzował: "To nie jest tak, że twierdzę, że doszło do zamachu. Twierdzę tylko, że tego scenariusza nie można wykluczać".
Jarosław Gowin odniósł się także do książki niemieckiego dziennikarza śledczego Jurgena Rotha, który w swojej najnowszej publikacji przywołuje dokumenty niemieckiego wywiadu BND z 2010 i 2014 r., z których ma wynikać, że doszło do zamachu w Smoleńsku. Czytaj więcej na ten temat.
- To jest człowiek bardzo dobrze poinformowany. Jeżeli on pisze, że był taki raport BND, to znaczy, że taki raport był - ocenił Gowin. Kiedy Monika Olejnik przypomniała, że niemiecki wywiad zdementował informacje Rotha, Gowin przyznał, że "BND nie ma innego wyjścia, jak zdementowanie". Polityk prawicy, że nie ma wątpliwości co do istnienia tego raportu. Na pytanie Moniki Olejnik o to, czy katastrofa smoleńska to był polsko-rosyjski zamach odpowiedział, że - jego zdaniem - nie. - Fakt, że Roth powołał się na ten raport jest dowodem, że ten raport istnieje. Natomiast czy te tezy są prawdziwe? Od tego jest prokuratura – skwitował.