W pierwszej debacie telewizyjnej obaj kandydaci na prezydenta nie szczędzili sobie ciosów poniżej pasa. Więcej armat wytoczył prezydent Bronisław Komorowski, który przyszedł do studia ze spisem haków na Andrzeja Dudę. Były to zbierane od kilku tygodni przez prezydencki sztab informacje dotyczące wypowiedzi i deklaracji Dudy z przeszłości. Część z nich miała wystraszyć elektorat umiarkowany, a inne – podważyć wiarygodność Dudy w elektoracie PiS.
1
Komorowski zarzucił Dudzie, że popierał zmniejszenie dopłat bezpośrednich dla rolników. Powołał się na ankietę dla portalu Mamprawowiedziec.pl, którą Duda wypełniał jako kandydat na europosła w 2014 r.
Duda w kwestionariuszu zaznaczył, że „raczej" skłania się do stanowiska, iż rolnictwem powinny rządzić mechanizmy rynkowe, dlatego trzeba odchodzić od unijnej Wspólnej Polityki Rolnej. Nie zaznaczył odpowiedzi wybieranej przez tych, którzy domagają się utrzymania systemu dopłat („rolnictwo jest szczególnym sektorem gospodarki UE, dlatego należy utrzymać Wspólną Politykę Rolną"). Można byłoby to uznać za pomyłkę, gdyby nie to, że w kolejnym pokrewnym pytaniu Duda uznał, iż fundusze rolnicze UE „raczej" należy przeznaczać przede wszystkim na rozwój obszarów wiejskich (tzw. II filar), a nie na dopłaty (czyli I filar). W kolejnym pytaniu dodał, że „należy inwestować w infrastrukturę i stwarzanie różnorodnych miejsc pracy na obszarach wiejskich, zamiast dotować producentów rolnych". Takie deklaracje Dudy stoją w całkowitej sprzeczności z postulatami PiS. Inna rzecz, że Duda nie miał w partii nic do powiedzenia w kwestiach rolnictwa.
2
Komorowski zarzucił Dudzie, że w 2014 roku opowiedział się za tym, by UE wprowadziła bardziej restrykcyjne limity gazów cieplarnianych i szkodliwych pyłów. „Przecież to jest zabójstwo dla Śląska" – stwierdził.
Także w tym wypadku Komorowski zaszachował Dudę jego własną ankietą. Rzeczywiście, Duda uznał przed eurowyborami, że Unia powinna ustalić bardziej restrykcyjne limity. To rzeczywiście wpłynęłoby negatywnie i na polskie górnictwo, i na polską gospodarkę. Znów, jak w przypadku rolnictwa, stoi to w sprzeczności z oficjalną linią PiS.