Tegoroczne wybory prezydenckie są nietypowe, jeśli chodzi o przekazywanie poparcia przez kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze. Właściwie żaden (poza Grzegorzem Braunem) nie zrobił tego oficjalnie. Są jednak tacy, którzy praktycznie przez całą kampanię przed drugą turą agitowali przeciwko któremuś z kandydatów.
Andrzejowi Dudzie bardziej niż nieco ponad 100 tys. głosów Brauna, za poparcie którego jest przez sztab Bronisława Komorowskiego atakowany, powinna pomóc aktywność Pawła Kukiza. Muzyk nie poparł go oficjalnie, choć jak słyszymy w jego otoczeniu, uważa, że wygrana Dudy pomoże jego planom budowy nowej formacji, bo spowoduje odpływ zwolenników od PO. Kukiz nie mógł sobie jednak pozwolić na poparcie kandydata PiS, skoro chce sam budować swoją podmiotowość.
Debata, którą proponował muzyk, była trudna z punktu widzenia sztabu prezydenta. Najpierw jego otoczenie przekonywało, że Komorowski nie weźmie w niej udziału, potem sugerowało, że jest otwarte na rozmowy. Ostatecznie Kukiz ogłosił, że dostał tylko potwierdzenie od Dudy, i poprosił swoich wyborców, by wyciągnęli z tego wnioski.
Sztab prezydenta tłumaczył, że oferta była niejasna, a w komunikację w tej sprawie wkradł się chaos, ale spór z Kukizem nie pomagał na ostatniej prostej, zwłaszcza że nie włączył się on tak aktywnie w promocję proponowanej przez prezydenta idei referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. – Zrobimy to dzień po wyborach. Takie referendum na kilka tygodni przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi będzie dla nas darmową kampanią – przekonuje jeden ze współpracowników Kukiza.
Aktywnie przeciw Dudzie zaangażował się ostatni w stawce Paweł Tanajno. Prezydenta poparł też PSL, ale zwracano uwagę, że na posiedzeniu władz nie było samego kandydata na prezydenta Adama Jarubasa. Poparcie samej partii jest dla Komorowskiego istotniejsze. Jarubas miał bowiem znacznie gorszy wynik niż sondaże PSL.