- Jestem tym zaskoczony. Przecież biznesmen jest oskarżony o bardzo poważne przestępstwo, zagrożone najwyższym wymiarem kary – mówi „Rzeczpospolitej" Krzysztof M. Kazimierczak, przyjaciel dziennikarza.
Były senator i biznesmen, jeden z najbogatszych Polaków w latach 90. ubiegłego wieku został zatrzymany na początku listopada 2014 roku. Usłyszał wówczas zarzut podżegania do zabójstwa Ziętary. Podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. Prokuratura wystąpiła do sądu o areszt dla G. i jej wniosek został uwzględniony.
W lutym areszt zamieniono na środki wolnościowe: dozór policyjny, poręczenie osobiste i majątkowe. Biznesmen dostał też zakaz opuszczania kraju i zatrzymano mu paszport.
W lipcu, a więc kilka tygodni po wysłaniu aktu oskarżenia przeciwko G. oraz dwóm byłym ochroniarzom Elektromisu: Mirosławowi R. ps. Ryba i Dariuszowi L. ps. Lala, których oskarżono o pomocnictwo w zbrodni, biznesmen wystąpił do sądu z prośbą o wyrażenie zgody na jego wyjazd do Niemiec między 27 lipca, a 10 sierpnia. Miał tam załatwiać sprawy bankowe oraz sprzedaż nieruchomości. Poznański Sąd Okręgowy jednak ten wniosek odrzucił. – Sąd stwierdził, że obie te sprawy oskarżony może załatwić przez pełnomocnika – mówi Joanna Ciesielska – Borowiec, rzecznik poznańskich sądów.
Biznesmen zaskarżył tę decyzję. W swoim piśmie tłumaczył, że mimo stosowanych środków wyjazd do Niemiec nie nastręcza trudności, ale jego działanie jest transparentne, dlatego prosi sąd o zgodę na wyjazd.