„Gazeta Wyborcza” do tej chłodnej analizy dodaje trochę dramatycznego sosu cytując Grzegorza Schetynę budzonego o świcie: „Zostałem zawiadomiony o godz.7.36 telefonem z nieznanego numeru.  Nie chcę być niegrzeczny, ale organizowanie spotkania, które ma być przełomowe nie polega na gorączkowym wydzwanianiu do szefów partii opozycyjnych”. I w konsekwencji PO do rozmów nie usiądzie.

Bogusław Chrabota w „Rzeczpospolitej” komentuje ten kryzys następująco: „Bez wątpienia stawką w tej grze nie jest kwestia praw dziennikarzy w Sejmie czy legalności budżetu. To sprawy drugorzędne. Gdyby nie one łatwo znalazłyby się inne. (...) W tej grze nie chodzi nawet o wizję państwa, która tak fundamentalnie dzieli rządzących i opozycję. Tu chodzi o legitymizację sprawowanej władzy. (...) W czym pokładać nadzieję? Przecież nie w mordobiciu. Nie w konfrontacji.”

Wszyscy zauważają koniec gimnazjów i wszyscy podkreślają, że prezydent miał w tej sprawie wątpliwości, z których jednak nic nie wynikało, bo ustawę podpisał. Wyznaczył jedynie urzędnika, który będzie - jak pisze „Rz” - „patrzył rządowi na ręce”. „Dziennik Gazeta Prawna” rozlicza gimnazja i na bardzo ciekawej infografice pokazuje, że wprawdzie wyrównywały szanse, podnosiły poziom, ale były drogie i „zanurzone w testomanii”. „DGP” przewidując bałagan najbliższych lat konkluduje być może trochę przesadnie: „Los PiS w rękach licealistów”.

W „Rz” stron poświęconych nauce dziś lepiej nie czytać, tekst o smogu jest tak smutny, że tylko wyjechać do lasu. I co najgorsze: szybko nie będzie lepiej, sami jesteśmy sobie winni i to bynajmniej nie kierowcy, nawet ci jeżdżący starymi gratami kopcącymi jak kominy, lecz ludzie ogrzewający swe domy byle czym. Według raportu NIK w 91 procentach za smog odpowiada indywidualne ogrzewanie domów przez piece, w których pali się śmieciami, zakłady przemysłowe to tylko 2 procent zanieczyszczeń a samochody - 6 procent. „Piec zawinił, samochód powiesili” - pisze Piotr Kościelniak.

Od dawna wiadomo, że rosyjskie embargo utrudniło sytuację polskim plantatorom jabłek i szukają oni nowych rynków w Azji i Afryce (z powodzeniem). O roli jabłek w żywieniu Polaków bardzo ciekawie mówi w „Rz” Jarosław Dumanowski, historyk sztuki kulinarnej, profesor UMK w Toruniu. „Przyrządzano z nich np. zupę jabłkową, susz, marmoladę, bloki z masy jabłkowej, często słodzonej. Ale także ocet, podstawowy naturalny konserwant. (...) Przyrządzano go na bazie jabłecznika, czyli niskoalkoholowego napoju, który dziś wraca pod niepolską nazwą „cydr”. A przecież cydr przez wieki był polską specjalnością, przygotowywano go głównie z dzikich albo leśnych jabłek - twardych i kwaśnych. Był tak kwaśny, że niekiedy nazywano go po prostu kwasem”. „Fakt” idzie najdalej w opisie tego, co gubi opozycję. Tytuł „O dwóch takich co wydoili KOD” mówi wszystko i niestety wypowiedzi członków tej organizacji świadczą, że nie jest to tylko tabloidowy chwyt. Jak z tego widać flagowy okręt opozycji zatopił się sam.