Najwyższy dowód swym słowom dał na placu obozowym, gdy dobrowolnie poszedł na śmierć w zamian za życie drugiego człowieka.
O. Kolbe jest jedynym w najnowszej historii Kościoła świętym męczennikiem, którego proces był prowadzony dwoma ścieżkami. Został beatyfikowany w 1971 roku jako wyznawca, a kanonizowany w 1982 roku jako męczennik. I co najciekawsze dla tych, którzy skorzy są zarzucać o. Kolbemu antysemityzm, watykańska Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych nie miała wątpliwości co do heroiczności jego cnót chrześcijańskich, ale tego, czy akt o. Kolbego w Auschwitz-Birkenau wypełniał wszystkie kanoniczne znamiona męczeństwa.
Nie było najmniejszej wątpliwości, że o. Kolbe oddał swe życie z miłości do Chrystusa i człowieka, ale chodziło o odpowiedź, czy niemieccy kaci w obozie działali z nienawiści do wiary. Ten problem rozstrzygnął Jan Paweł II w dniu kanonizacji, ogłaszając mocą swego urzędu, że o. Kolbe jest męczennikiem. Tym samym ogłosił, że współczesnym odpowiednikiem kryterium nienawiści do wiary jest nienawiść do człowieka, którego niezbywalną godność potwierdza chrześcijaństwo.
Męczeństwo o. Kolbego nie było „przypadkowe". Było zwieńczeniem życia szaleńca Bożego, który chciał zawojować cały świat dla Chrystusa poprzez Maryję. Z miłości do Niepokalanej, która stała w centrum jego duchowości, wypływały jego czyny i działania. O. Kolbe chciał nawracać wszystkich na chrześcijaństwo, a przede wszystkim masonów i Żydów. Tych ostatnich nie z powodu uprzedzeń rasowych, ale prawdziwej troski o zbawienie każdego człowieka.
Motywem jego działalności była miłość do człowieka. Tak rozumiał swoją misję, dla której wykorzystywał wszystkie swoje talenty. Tak swoją rolę wobec Żydów widział wówczas Kościół, czyli przed Soborem Watykańskim II i przed nawiązaniem dialogu katolicko-żydowskiego. Uznanie przez Kościół prawa człowieka do wolności religijnej nastąpiło dopiero na soborze.