Bundeswehra słabsza niż polskie wojsko

W tegorocznej edycji rankingu Global Firepower niemieckie siły zbrojne spadły daleko za armię Polski. Po zapowiedzi sprzed roku kanclerza dogłębnej modernizacji armii niewiele się zdarzyło.

Publikacja: 19.01.2023 03:00

Bundeswehra słabsza niż polskie wojsko

Foto: AdobeStock

Olaf Scholz, który w środę znalazł się na Forum Ekonomicznym w Davos pod wyjątkową presją, aby przekazać Ukrainie czołgi Leopard, przyznał „Bloombergowi”, że nie wyklucza pozytywnej decyzji, choć w ramach szerszej inicjatywy NATO. Rozstrzygnięcie nastąpi w piątek na spotkaniu ministrów obrony krajów alianckich w bazie USA w niemieckim Ramstein.

Nawet jednak gdyby Berlin zgodził się na przekazanie Ukrainie czołgów, realizacja takiego kroku będzie trudna z powodu katastrofalnego stanu niemieckiej armii. O ile w 1989 r. Niemcy dysponowały 5 tys. czołgów, to dziś mają ich 300. Ale jak ujawnia „Spiegel”, tylko połowa jest sprawna.

To tylko jeden z wielu aspektów słabości niemieckich sił zbrojnych. Daje o tym pojęcie ranking Global Firepower, w którym uwzględniono potencjał konwencjonalnych sił zbrojnych 140 krajów na podstawie 50 czynników. O ile w 2022 roku Niemcy zajmowały 16. pozycję, daleko przed Polską (24.), to teraz oba kraje zamieniły się miejscami. RFN musi zadowolić się 24. lokatą, podczas gdy nasz kraj awansował na 20. pozycję.

Czytaj więcej

Nowy minister obrony Niemiec. Kim jest Boris Pistorius?

Skąd tak duża zmiana? Zasadniczą przyczyną jest wojna w Ukrainie. Bezprecedensowy program wsparcia wojskowego spowodował, że pozycja Kijowa w rankingu skoczyła z 31. na 15. miejsce. Jednocześnie w wielu krajach zaczęła się weryfikacja realnej siły zbrojnej. Skoro wojna wróciła do Europy, potencjał obronny ma żywotne znaczenie dla bezpieczeństwa państwa.

Zrozumiał to zaraz po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę Scholz. 27 lutego 2022 r. zapowiedział szeroki program modernizacji sił zbrojnych. Wydatki na obronę miały poszybować do 2 proc. PKB, a poza nimi powołano specjalny fundusz na wzmocnienie Bundeswehry wart 100 mld euro. Jednak blisko rok później zrobiono w tym kierunku niewiele – minister obrony Christine Lambrecht właśnie odeszła w atmosferze porażki, zaś niemieckie media uważają, że jej następcę, Borisa Pistoriusa, czeka tytaniczne zadanie postawienia na nogi armii.

– Najważniejszą przyczyną katastrofalnego stanu armii było przekonanie, że należy bezwzględnie wykorzystać „pokojową dywidendę”, jaka pojawiła się po rozpadzie Związku Radzieckiego. Jechaliśmy więc na gapę, zasadniczo opierając bezpieczeństwo kraju na wysiłku zbrojnym Ameryki. Owszem, od dawna dostrzegaliśmy proces rozbudowy sił zbrojnych zainicjowany przez Kreml, jednak panowało przekonanie, że Rosja nie zaatakuje krajów NATO. To odstręczało od poważniejszych prób modernizacji armii – mówi „Rz” niemieckie źródła dyplomatyczne.

Sytuacja się jednak w ciągu ostatniego roku nie zmieniła. Ze specjalnego funduszu 100 mld euro udało się zakontraktować ledwie 10 mld euro, w tym na zakup amerykańskich F-35. Wiadomo już też, że niemiecki budżet obronny nie osiągnie w tym roku 2 proc. PKB: to ma być teraz tylko średnia wydatków na nadchodzące pięć lat. Sama Lambrecht jasno mówiła, że nie zamierza przeprowadzać gruntownej reformy armii, w której nawet nie ma jednego ośrodka dowodzenia, sztabu generalnego. „Spiegel” ujawnił, że w czasie niedawnych ćwiczeń 10. Dywizji Pancernej wszystkie wozy bojowe Puma (18) okazały się niezdatne do użytku. W zasobach armii nie znaleziono też sprzętu artyleryjskiego potrzebnego do wyposażenia tysiąca niemieckich żołnierzy stacjonujących na Litwie. Ledwie co trzeci myśliwiec i helikopter i co druga haubica są na tyle sprawne, aby wziąć udział w działaniach bojowych. To pozostaje w kontraście do modernizacji wojska polskiego. W tym roku budżet MON ma urosnąć do 3 proc. PKB. Udało się podpisać kilka ważnych kontraktów, jak na zakup ponad tysiąca koreańskich i amerykańskich czołgów oraz 32 myśliwców F-35. Zdaniem ekspertów w ciągu dwóch–trzech lat Polska może po Francji i Wielkiej Brytanii mieć największe siły zbrojne zachodniej Europy.

Olaf Scholz, który w środę znalazł się na Forum Ekonomicznym w Davos pod wyjątkową presją, aby przekazać Ukrainie czołgi Leopard, przyznał „Bloombergowi”, że nie wyklucza pozytywnej decyzji, choć w ramach szerszej inicjatywy NATO. Rozstrzygnięcie nastąpi w piątek na spotkaniu ministrów obrony krajów alianckich w bazie USA w niemieckim Ramstein.

Nawet jednak gdyby Berlin zgodził się na przekazanie Ukrainie czołgów, realizacja takiego kroku będzie trudna z powodu katastrofalnego stanu niemieckiej armii. O ile w 1989 r. Niemcy dysponowały 5 tys. czołgów, to dziś mają ich 300. Ale jak ujawnia „Spiegel”, tylko połowa jest sprawna.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Beniamin Netanjahu odpowiada na groźby Joe Bidena. "Możemy walczyć paznokciami"
Konflikty zbrojne
Andrzej Łomanowski: Wojna w Ukrainie. Pojawiają się niepokojące informacje
Konflikty zbrojne
Pomagają żołnierzom i cywilom. Dlaczego Rosjanie polują na ratowników pola walki?
Konflikty zbrojne
Parada wojskowa w Moskwie. Władimir Putin: Nie pozwolimy nikomu nam grozić
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Konflikty zbrojne
Były głównodowodzący armią Ukrainy oficjalnie odchodzi ze służby