Front ługański. Jeszcze wojna czy już zwykła rzeźnia

Na froncie w obwodzie ługańskim Ukraińcy zmiażdżyli ogniem artylerii rosyjski batalion złożony ze świeżo zmobilizowanych żołnierzy. Jeden z tych, którzy przeżyli twierdzi że w ciągu kilku godzin zginęło ponad 500 ludzi. Nie był to jedyny oddział poborowych, zniszczony w tym rejonie.

Publikacja: 05.11.2022 23:15

Front ługański. Jeszcze wojna czy już zwykła rzeźnia

Foto: PAP/Abaca

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 255

Do rzeźni doszło w pobliżu miejscowości Makiivka, ok. 20 kilometrów na północny zachód od Swatowego. O wszystkim informuje niezależne rosyjskie wydanie „Wiorstka” powołując się na słowa ocalałego Aleksieja Agafonowa i żon dwóch innych żołnierzy z tego oddziału.

Poborowych pochodzących z okolic Woroneża odbywających przeszkolenie w tym mieście zawieziono do ukraińskiego obwodu ługańskiego w okolice Swatowego, obiecując że znajdą się 15 kilometrów od linii frontu. Tam mieli zaś nie wiadomo dlaczego zostać zapisani do „obrony terytorialnej”. Być może dowództwo próbowało ich w ten sposób uspokajać, gdyż oddziały obrony terytorialnej wykonują drugorzędne zadania na zapleczu. Ale też formowane są z miejscowych, a nie przywiezionych z głębi Rosji.

Tymczasem w nocy z 1 na 2 listopada wysadzono ich z ciężarówek wprost na pierwszej linii frontu i kazano się okopywać. – Na cały batalion były trzy łopaty i żadnego zaopatrzenia. Do świtu jak mogliśmy, tak zaryliśmy się w ziemię – opowiadał Agafonow.

- O świecie zaczął się ostrzał: artyleria, „katiusze”, moździerze, drony (żołnierz mówił o „kopterach”, czterośmigłowych dronach latających jak helikoptery, ale nie wiadomo, czy były one zwiadowcze czy bojowe-red.). Jak to wszystko się zaczęło to od razu uciekli oficerowie – opisał świt 2 listopada.

W przerwach w ostrzale żołnierze próbowali dalej wygrzebywać dziury w ziemi, ale „od razu odnajdywały nas drony i po prostu nas rozstrzelano”. Według Agafonowa, w ciągu kilku godzin z 570 ludzi zostało 41, z tego 12 rannych.

Czytaj więcej

Coraz większe straty najeźdźców. Front stoi w miejscu, Rosjanie i tak giną

Żona jednego z poborowych Złata potwierdziła „Wiorstce”, że w tym oddziale były setki zabitych.

Agafonow twierdzi, że ich batalion był już co najmniej drugim, który został zniszczony przez Ukraińców w tym samym miejscu. – Widziałem dziesiątki zabitych, niektórym z kieszeni sterczały książeczki wojskowe – mówił.

Pozostali przy życiu żołnierze jego oddziału, bez dowódców, uciekli do Swatowego, przed wojną niewielkiej miejscowości z 17-18 tysiącami mieszkańców. – Tam włóczą się grupy po 2-5 ludzi z innych rozbitych batalionów – opowiadał. Nie wiadomo jednak ile takich jednostek w okolicy Swatowego zniszczyli już Ukraińcy.

Pod koniec października na obrzeżach miejscowości doszło do incydentu z uciekającymi z pierwszej linii z innego oddziału. Natknęli się oni na ówczesnego dowódcę całej grupy „Centrum” (i jednocześnie dowódcę Centralnego Okręgu Wojskowego), gen. Aleksandra Łapina. Generał przystawił jedynemu ocalałemu oficerowi (też z poboru) pistolet do głowy i zażądał powrotu na ostrzeliwane pozycje. Kilka dni później Łapin został odwołany, ale nie podano tego do publicznej wiadomości.

Obecnie tych, którzy przeżyli i tych, których dopiero co przywieziono do Swatowego „zbierają w nowe bataliony i pędzą znów na pierwszą linię, żeby zapchać dziury w obronie”.

Uciekając spod ostrzału Agafonow natknął się na „trzecią linię obrony” (z jego opowiadania nie można się zorientować, dlaczego aż „trzecią” i gdzie jest „druga”), którą obsadzili wyłącznie żołnierze zawodowi i ochotnicy. Ci zaś „nie chcą walczyć, dlatego na pierwszą linie posyłają tylko poborowych”.

- Mąż zadzwonił rano z cudzego numeru telefonu i opowiadał, co się stało: że kazali im kopać linię obrony i porzucili, nakrył ich ostrzał moździerzy i oni jakoś dotarli do Swatowego – opowiadała z kolei żona jeszcze jednego z ocalonych, Ludmiła Czernych. – Ukrywają się teraz w Swatowym, boją się gdziekolwiek iść, nawet podejść do posterunków. Dowódcy ich porzucili i oni nie wiedzą, co mają robić, proszą o pomoc – dodała.

Część zdenerwowanych krewnych zebrała się pod siedzibą prokuratury w Woroneżu domagając się informacji o losie poborowych. – Przez telefon (komenda uzupełnień) opowiada, że są cali i zdrowi i obowiązek wojskowy wypełniają. Jacy do diabła zdrowi, jak ich tam wszystkich pozabijało! – denerwowała się matka jednego z żołnierzy Oksana Chołodowa.

Amerykański Institute for the Study of War kilkakrotnie już informował, że oddziały złożone z poborowych nie mają obecnie wielkiej wartości na linii frontu. Ostatnio ISW podejrzewał, że zmobilizowani mają posłużyć rosyjskiemu dowództwo do wzmocnienia tzw. ofensywy donieckiej (na Bachmut). Ale jeśli sytuacja wygląda tam tak, jak na „froncie ługańskim” (a nie ma żadnych powodów, by wyglądała inaczej) to nowe jednostki zostaną zniszczone nim dotrą do ukraińskich pozycji.

Do rzeźni doszło w pobliżu miejscowości Makiivka, ok. 20 kilometrów na północny zachód od Swatowego. O wszystkim informuje niezależne rosyjskie wydanie „Wiorstka” powołując się na słowa ocalałego Aleksieja Agafonowa i żon dwóch innych żołnierzy z tego oddziału.

Poborowych pochodzących z okolic Woroneża odbywających przeszkolenie w tym mieście zawieziono do ukraińskiego obwodu ługańskiego w okolice Swatowego, obiecując że znajdą się 15 kilometrów od linii frontu. Tam mieli zaś nie wiadomo dlaczego zostać zapisani do „obrony terytorialnej”. Być może dowództwo próbowało ich w ten sposób uspokajać, gdyż oddziały obrony terytorialnej wykonują drugorzędne zadania na zapleczu. Ale też formowane są z miejscowych, a nie przywiezionych z głębi Rosji.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Przełom w Strefie Gazy. Hamas akceptuje propozycję zawieszenia broni
Konflikty zbrojne
Francuscy żołnierze na Ukrainie? Rosja: Sprawdzamy to
Konflikty zbrojne
Rosyjski dyplomata: Rosja musi mieć więcej rakiet
Konflikty zbrojne
Amerykański polityk: Jeśli Ukraina upadnie, wojsko USA może być zmuszone walczyć
Konflikty zbrojne
Izrael twierdzi, że został ostrzelany z Rafah. Zginęło trzech żołnierzy