Putin chce zniszczyć Ukrainę

– Nie jest za późno, by przywódcy Zachodu udali się do Kijowa – mówi Ołeksij Melnyk, ukraiński analityk ds. bezpieczeństwa międzynarodowego.

Publikacja: 24.02.2022 19:01

Ołeksij Melnyk

Ołeksij Melnyk

Foto: Facebook

W nocy ze środy na czwartek Ukraina została zaatakowana przez Rosję. Rakiety uderzyły w infrastrukturę wojskową. Kijów informował o ofensywie rosyjskich wojsk od północy, ze wschodu i z południa. Jak wygląda pierwszym dzień inwazji w Kijowie?

Jest wielka niepewność i poczucie niebezpieczeństwa. To nie tylko moja opinia, próbujemy utrzymać ze znajomymi komunikację. Cały świat widzi, co się dzieje na Ukrainie. Ale oglądać te wydarzenia w telewizorze to jedno, a zupełnie inaczej być wewnątrz. Znajduję się obok miejscowości Browary pod Kijowem. Przed chwilą przyleciała tu kolejna rakieta.

Kijów informował, że do ataku doszło od strony okupowanego Krymu oraz Donbasu i ze strony Białorusi.

W oficjalnych komunikatach jest mowa o Białorusi i o Krymie. Ale największe walki trwają w Donbasie. Rosjanie znacznie wcześniej przygotowywali się do takich działań.

Rosyjska agresja już trwała, gdy nad ranem Putin wygłaszał przemówienie. Stwierdził, że chodzi m.in. o „demilitaryzację Ukrainy". Co chce osiągnąć nad Dnieprem?

Ma tylko jeden cel – zniszczyć państwo ukraińskie. Mówi o tym wprost. Czy mu się to uda? To będzie zależało od nas wszystkich, a przede wszystkim od naszej armii. I oczywiście od tego, czy wreszcie obudzą się nasi zachodni partnerzy.

Czytaj więcej

Dyktator wciągnął Białoruś w wojnę

Jak według pana powinien zareagować Zachód?

Powinien zrobić tak, by Putina zabolało. Działania powinny być natychmiastowe, a nie rozłożone na raty, jak to było w przypadku z sankcjami. Nasi zachodni koledzy mają instytucje analityczne, mają pieniądze i odpowiednie narzędzia, by uderzyć w Rosję jak najszybciej. Żadne słowa czy zapowiedzi sankcji, działać trzeba natychmiast. My swój obowiązek wykonujemy godnie, stanęliśmy do obrony. Teraz niech Zachód wywiąże się ze swoich obowiązków.

Podczas naszej rozmowy ukraińska armia informuje o ciężkich walkach jednocześnie w kilku regionach kraju. Jak długo ukraińskie siły są w stanie odpierać najazd Rosji?

To bardzo trudno przewidzieć, ponieważ jest bardzo dużo dezinformacji. Rosyjskie portale internetowe twierdzą, że ukraińscy żołnierze masowo rzucają broń i uciekają. Chyba że zostali okrążeni i nie mają już żadnego wyboru. Minister obrony Ukrainy ogłosił, że w ramach powszechnej mobilizacji uzbroją każdego, kto będzie chciał walczyć. Nawet jeżeli przedrą się przez nasze linie obrony, Rosjan spotkają zwykli Ukraińcy.

Będzie wojna partyzancka?

Można to tak nazwać. Ale mamy też jednostki obrony terytorialnej, nie do końca została ona sformowana. Na pewno będzie duży opór ludności.

Od tygodni Zachód ostrzegał Ukrainę przed rosyjską agresją. Amerykanie mówili, że do inwazji dojdzie w najbliższych dniach. Czy to była właściwa decyzja, by zwlekać z ogłoszeniem stanu wojennego i powszechnej mobilizacji aż do czasu, gdy Rosja zaczęła bombardowanie Ukrainy?

To dobre pytanie. Pewnie później historia oceni tę sytuację. Ale powszechna mobilizacja ma zalety i wady. Zaletą jest to, że lepiej można się przygotować do agresji. Ale z drugiej strony mobilizacja to sygnał dla agresora, że trzeba atakować natychmiast. Rosja mogłaby też wykorzystać to jako pretekst do inwazji. Przecież Putin trąbi, że dlatego atakuje, bo jest zagrożenie ze strony Ukrainy. Nie wykluczam natomiast, że ukraińskie władze prowadziły ukrytą mobilizację.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow mówi, że Putin jest gotów spotkać się z ukraińskim przywódcą, jeżeli ten będzie gotów rozmawiać o m.in. „neutralnym statusie Ukrainy". Co pan o tym myśli?

Moskwa powtarza warunek postawiony wcześniej w ultimatum. Zresztą listę swoich warunków Rosjanie wydłużają na bieżąco. Pieskow (rzecznik prasowy Putina – red.) mówi o „denazyfikacji" Ukrainy. Gdyby można było powstrzymać agresję, wtedy można siąść do rozmów, ale tylko wtedy, gdy to miałoby sens. A Putina nie da się już powstrzymać, dopóki go nie zaboli.

Połknie całą Ukrainę?

Połknąć mu się nie uda, bo nie ma takich zasobów. Ale zniszczyć czy pozostawić stertę kamieni potrafi.

Jak duże poparcie ma Putin nad Dnieprem? Na kim oprze bagnety?

To marginalne siły. Prorosyjskie ugrupowania na Ukrainie popiera 10–12 proc. mieszkańców. I to przeważnie na wschodzie i południu. Nie widzę możliwości, by siły popierające Putina miały szansę na zdobycie władzy nad Dnieprem.

Prezydent Zełenski w środę przemówił do Rosjan, by potępili działania swoich rządzących. Czy jest szansa, że przeciętni Rosjanie usłyszą to i wyjdą na ulice miast?

Z niezależnych sondaży wynika, że 50 proc. Rosjan popiera działania Putina. Joe Biden również mówił, że naród rosyjski nie jest wrogiem. Osobiście uważam, że takie stwierdzenie jest dużo na wyrost. Rosjanie powinni odczuć skutki działań swoich władz i pewnie odczuliby, gdyby zostali deportowani z Europy. Gdyby ze swoim paszportem nie mogli dostać wizy. Trzeba rozumieć, że ta wojna nie toczy się tylko przeciwko Ukrainie.

Zełenski zapraszał kilka dni temu Bidena na Ukrainę. Myśli pan, że gdyby prezydent USA i inni przywódcy udali się razem do Kijowa, to powstrzymałoby rosyjską agresję?

Czwartkowe orędzie Putina było nagrane dwa dni wcześniej. Niewykluczone, że zrobił to na wszelki wypadek, ale decyzję o inwazji podjął wcześniej.

Może obecność przywódców mocarstw atomowych w ukraińskiej stolicy wpłynęłaby na jego decyzję?

Teraz jeszcze nie jest za późno, by to zrobili. Tak jak w 2008 r. prezydenci czterech krajów naszego regionu (Lech Kaczyński udał się tam w towarzystwie przywódców Litwy, Estonii, Łotwy i Ukrainy) polecieli do Gruzji, gdy nacierała rosyjska armia. Zrobili to. Ale dzisiaj jestem pewny, że zachodni przywódcy nie przyjadą. Nie powstrzymali Putina, dotychczasowe sankcje nie zadziałały.

Putin zatrzyma się na Ukrainie, czy jednak pójdzie dalej?

Jeżeli osiągnie sukces na Ukrainie i cena jego działań dla niego będzie do zaakceptowania, pójdzie dalej. Powody do obaw musi mieć co najmniej jeden z krajów bałtyckich.

W nocy ze środy na czwartek Ukraina została zaatakowana przez Rosję. Rakiety uderzyły w infrastrukturę wojskową. Kijów informował o ofensywie rosyjskich wojsk od północy, ze wschodu i z południa. Jak wygląda pierwszym dzień inwazji w Kijowie?

Jest wielka niepewność i poczucie niebezpieczeństwa. To nie tylko moja opinia, próbujemy utrzymać ze znajomymi komunikację. Cały świat widzi, co się dzieje na Ukrainie. Ale oglądać te wydarzenia w telewizorze to jedno, a zupełnie inaczej być wewnątrz. Znajduję się obok miejscowości Browary pod Kijowem. Przed chwilą przyleciała tu kolejna rakieta.

Pozostało 91% artykułu
Konflikty zbrojne
Drony zaatakowały stolicę Czeczenii. "Pięć eksplozji, celem garnizon policji i baza wojskowa"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Konflikty zbrojne
Turcja może szkolić syryjskich żołnierzy
Konflikty zbrojne
Co z rosyjskimi bazami w Syrii? Źródła: Rosjanie chcą w nich zostać
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1025
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Konflikty zbrojne
Wojna na Ukrainie. Wojsko rosyjskie prze do przodu, ukraiński dowódca odwołany