– Nie widać, by druga strona szykowała jakąś dużą ofensywę. Nie odnotowujemy też żadnych przygotowań na ich zapleczu – powiedział „Rzeczpospolitej" ukraiński ekspert wojskowy Konstantin Maszowec o możliwości ponownego ataku separatystów.
Podobnie sądzi były ukraiński premier i twórca oraz pierwszy szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Jewhen Marczuk. – To już nie jest 2014 rok, nasze pozycje są solidnie umocnione. A Putin obecnie chce, by uważano go za zwolennika pokoju, dlatego nie będzie masowego i otwartego użycia wojsk rosyjskich – powiedział.
– Między Ukrainą i Rosją nie ma żadnego konfliktu. Donbas jest problemem wyłącznie wewnątrzukraińskim – w podobnym duchu wypowiadał się rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, dzień po telefonicznej rozmowie prezydentów Trumpa i Poroszenki. Amerykański przywódca zapewnił, że „będzie działał na rzecz zakończenia konfliktu".
Konsternację Kremla wywołało jednak samo zainteresowanie Trumpa Ukrainą. Widomym tego dowodem było to, że dokładnie dzień po rozmowie przywódców nad wschodnią Ukrainą krążył przez kilka godzin amerykański dron strategiczny Black Hawk, który przyleciał tam z bazy na Sycylii. Amerykanie dokładnie spenetrowali z powietrza cały teren opanowany przez separatystów i przyległe rejony Rosji – nie było więc mowy o przerzucaniu jakichkolwiek posiłków z Rosji do Donbasu.
Dlatego też od soboty, gdy Trump rozmawiał z Poroszenką, walki pod Awdijewką zaczęły zamierać. Sami separatyści mają natomiast coraz większe problemy z uzupełnieniem swoich oddziałów. W walkach pod Awdijewką zginął dowódca ich batalionu „Wostok" Iwan Bakałaj. W czasie jego pogrzebu założyciel batalionu Aleksander Chodakowski rozmawiał z innymi dowódcami o braku rezerw i „cieniutkiej tyralierze żołnierzy w polu", z powodu której sam dowódca musiał ruszyć do walki i zginął.