Na cztery miesiące przed wyborami prezydenckimi, które ustalą kształt polskiej sceny politycznej na najbliższe trzy lata, aż do wyborów parlamentarnych 2023, dramatycznie skomplikowała się sytuacja w największej partii opozycyjnej. Rezygnacja z walki o przywództwo dotychczasowego przewodniczącego Platformy pokazuje prawdziwe oblicze partii, w której wrogowie Grzegorza Schetyny byli wystarczająco silni, by zablokować jego reelekcję, ale zbyt słabi, by móc przeforsować wspólnego kandydata, który miałby wizję przyszłości partii, która jako jedyna ma szansę dziś rzucić rękawicę Prawu i Sprawiedliwości. Decyzja Schetyny odsłoniła też wewnętrzne napięcia, konflikty, intrygi i ambicje w łonie opozycji. W efekcie trudno dziś ocenić, kto będzie rządzić PO za kilka tygodni, prowadząc ją do kluczowego boju z Andrzejem Dudą i całym obozem PiS.
Na dodatek Platforma niemal całkiem zmarnowała ostatnie trzy miesiące – czas, gdy obóz rządzący potykał się o własne nogi, walczył z problemami, które sam stworzył – przede wszystkim prezesem NIK Marianem Banasiem. Zajęta wewnętrznymi rozgrywkami PO nie potrafiła wykorzystać poważnej zadyszki PiS i nie zdyskontowała żadnego z jego błędów. Kandydatka na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska jest zresztą nieodrodną córką Platformy – wiemy, że nie lubi PiS, chce zmian, ale nie ma żadnej oryginalnej myśli, wizji Polski za dwa, pięć, dziesięć lat. Przy niej nawet dość sztywny kandydat niezależny Szymon Hołownia jawi się jako wulkan energii rzucający na prawo i lewo przynajmniej jakieś nie do końca zużyte koncepty.
Dowiedz się więcej: Zmiana czy kontynuacja? W PO wybierają nie tylko przewodniczącego
Platforma nie wykorzystała też na razie szansy, jaką dało opozycji zdobycie Senatu. Marszałek Tomasz Grodzki zajmuje się głównie celebrowaniem satysfakcji, jaką daje sprawowanie trzeciego urzędu w państwie, a nie wykorzystaniem stanowiska do wzmocnienia obozu opozycyjnego. A jego autorytet powoli podmywają pojawiające się w sprzyjających PiS mediach zarzuty o korupcję w kierowanym przez niego szpitalu.
Mimo tych problemów lista chętnych, by zostać liderem PO, jest bardzo długa: od dobrego analityka Bartłomieja Sienkiewicza przez ambitną Joannę Muchę po Bartosza Arłukowicza czy Tomasza Siemoniaka. Borys Budka, aktualny faworyt frakcji młodych w Platformie, wygląda na porządnego człowieka, ale los obdarzył go niezbyt dużą charyzmą. Jako szefa Klubu PO, odpowiedzialnego za organizację pracy posłów, obciąża go też kompromitacja, jaką było przegrane w Sejmie głosowanie dotyczące ustawy represyjnej. Zresztą to przegrane głosowanie jest dość symptomatyczne dla zjawiska, o którym pisałem wyżej – chronicznej nieumiejętności wykorzystania porażek PiS.