To wynik dziesiątków lat protekcjonizmu, korupcji, rządów wojskowych, zapóźnień w edukacji i ogromnej polaryzacji dochodów. Wszystko to, rzecz jasna, nie zniknie z dnia na dzień jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale umowa o wolnym handlu, jaką w najbliższych dniach Unia może zawrzeć z Mercosurem, bardzo by się do przezwyciężenia tych problemów przyczyniła.
Chodzi o porozumienie bardzo ambitne. Nie tylko gdy idzie o skalę zniesienia ceł, ale także o zakres porozumienia, obejmującego usługi, zamówienia rządowe, normy sanitarne. Najpewniej uruchomi ono falę europejskich inwestycji, wymusi poprawę jakości lokalnej produkcji, doprowadzi do prawdziwej eksplozji dziś zaniedbanych sektorów gospodarki, z turystyką na czele.
Porozumienie między Unią i Mercosurem to jednak też wyzwanie dla polskich przedsiębiorstw. Na razie są one prawie nieobecne w tej części świata. A przecież koncentracja niemal całej naszej sprzedaży na drepczących w miejscu krajach zachodniej Europy to pułapka, z której choć w jakimś stopniu trzeba się wyzwolić.
Ameryka Południowa może bardzo w tym pomóc. W dzisiejszej Brazylii istnieje ogromny kapitał sympatii do Polski, to także kraj, w którym mimo wielu trudności udało się zbudować prawdziwą demokrację i wymiar sprawiedliwości, potrafiący posłać do więzienia za korupcję nawet byłych prezydentów. Za tym przykładem najpewniej pójdą też mniejsze kraje bloku: Argentyna, Urugwaj i Paragwaj. Nie powinniśmy tej szansy przegapić.