Reklama

Jędrzej Bielecki: Josep Borrell upokorzony w Moskwie

Polska od początku była przeciwna wizycie wysokiego przedstawiciela UE ds. zagranicznych zaraz po aresztowaniu Aleksieja Nawalnego. Ale nawet w Warszawie nie spodziewano się, że Kreml zagra tak ostro z Hiszpanem.

Aktualizacja: 05.02.2021 18:00 Publikacja: 05.02.2021 17:47

Jędrzej Bielecki: Josep Borrell upokorzony w Moskwie

Foto: AFP

Rosjanie doskonale wiedzieli, że mogą sobie pozwolić z Borrellem na wiele, bo nie ma zgody Niemiec na realną karę za próbę otrucia lidera opozycji, w postaci wstrzymania budowy Nord Stream 2 czy wykluczenia Moskwy z zachodniego systemu finansowego.

Wizyta zaczęła się więc od odrzucenia prośby szefa unijnej dyplomacji o spotkanie z Nawalnym. Później Borrell musiał publicznie wysłuchać oskarżeń rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Sergieja Ławrowa, że „to Unia nie jest godnym zaufania partnerem”. Dalej było pytanie od dziennikarza „Sputnika” o amerykańską blokadę nałożoną na Kubę i porównanie tego do sankcji, jakie Bruksela nałożyła na Rosję za okupację Krymu.

Kolejna niezbyt miła scena to tłumaczenie Borrella, że Unia chętnie zakupi rosyjską szczepionkę Sputnik V tak szybko, jak tylko zostanie ona zatwierdzona przez Europejską Agencję Leków (EMA) bo „jak wiadomo jej samej brakuje” wakcyn. Borrell musiał też się zgodzić, aby z agendy rozmów wykreślono temat uwolnienia Nawalnego. I wreszcie finał: dwie godziny po spotkaniu Kreml niespodziewanie ogłosił wydalenie trzech unijnych dyplomatów (z Polski, Niemiec i Szwecji) jasno sygnalizując, że nic sobie nie robi ze starań Borrella o „normalizację” dwustronnych stosunków.

Dowiedz się więcej: Rosja wydala polską dyplomatkę. MSZ zapowiada podobne kroki

Pamiętam, jak we wrześniu 2019 r., jeszcze jako minister spraw zagranicznych Hiszpanii, Borrell przyjechał do Polski, aby wziąć udział w 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Wizytę wydłużył do czterech dni, aby w wąskim gronie pojechać do Treblinki, odwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego, „poczuć”, jak mówił, polską i żydowską tragedię. To był wtedy inny człowiek: stawiający odważne tezy, nie unikający trudnych problemów. Ten sam, który potrafił w swojej rodzimej Katalonii z otwartą przyłbicą stawić czoła secesjonistycznemu wyzwaniu.

Reklama
Reklama

Dlaczego zdecydował się później na stanowisko w Brukseli? Mówi się, że była to cena katalońskich nacjonalistów za wstrzymanie się od głosu przy votum zaufania dla rządu Pedro Sancheza, bez czego nie zostałby on premierem. Jedno jest pewne: wpadając w sieć zależności w Unii Borrell zmienił się nie do poznania. Raczej nie na lepsze.

Rosjanie doskonale wiedzieli, że mogą sobie pozwolić z Borrellem na wiele, bo nie ma zgody Niemiec na realną karę za próbę otrucia lidera opozycji, w postaci wstrzymania budowy Nord Stream 2 czy wykluczenia Moskwy z zachodniego systemu finansowego.

Wizyta zaczęła się więc od odrzucenia prośby szefa unijnej dyplomacji o spotkanie z Nawalnym. Później Borrell musiał publicznie wysłuchać oskarżeń rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Sergieja Ławrowa, że „to Unia nie jest godnym zaufania partnerem”. Dalej było pytanie od dziennikarza „Sputnika” o amerykańską blokadę nałożoną na Kubę i porównanie tego do sankcji, jakie Bruksela nałożyła na Rosję za okupację Krymu.

Reklama
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Europa nie potrafi zjednoczyć się przeciw Rosji
Komentarze
Jakub Czermiński: Polska jest jak Palestyna, też się z nią nikt nie liczy. Nawet polskie władze
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Marchewkę Putin już zjadł. Donald Trump sięga po kij
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Wiśnie w likierze zamiast Pegasusa
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Warszawskie Forum Bezpieczeństwa dało nutę optymizmu w sprawie Ukrainy
Reklama
Reklama