Do Sejmu ma trafić projekt zakazujący używania, jako nieekologicznych, foliowych torebek. Jeśli ten pomysł stanie się prawem (co na szczęście wydaje się wątpliwe), kolejne ogromne połacie lasów, zielonych płuc naszej planety, kłaść się będą pod piłami drwali, żeby w sklepie było w co owijać śledzie i pataty. A przed wycinką drwale będą musieli odpruwać od drzew poprzykuwanych do nich ekowariatów, którzy dziś się takich ustaw domagają.

Przez wiele lat głównym celem ataku ekowariatów była energetyka jądrowa. Głosy ludzi naprawdę mających o tych sprawach pewne pojęcie – na przykład śp. Stanisława Lema – że elektrownie atomowe są najczystszym sposobem pozyskiwania energii, jaki istnieje, albo prowokowały wściekłe obelgi, albo były kompletnie przemilczane. Pewnie nie bez wpływu na to były miliardowe dotacje płynące dla ruchu „ekologicznego” od Sowietów, których strategicznym interesem (zrealizowanym zresztą) było uzależnienie Europy od swoich surowców energetycznych.

Ostatnio jednak zieloni znaleźli chyba nowego sponsora, bo nagle wrogiem stał się nie atom, ale właśnie elektrownie węglowe i w ogóle wszelkie formy spalania jako źródło gazów cieplarnianych. Bohaterami światowych mediów stała się eko-para, która dla dobra klimatu postanowiła nie mieć dzieci. Kierunek słuszny, ale sugerowałbym więcej oddania. Każdy, kto chce zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych, przede wszystkim powinien sam przestać oddychać.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/01/27/ekowariaci-atakuja/]blogu[/mail]