No bo załóżmy, że ją spełni; mamy wtedy dwie możliwości. Pierwsza – będziemy mieli powtórkę ze sprawy Wałęsy przeciwko Krzysztofowi Wyszkowskiemu, w której kolejne sądy od lat odmawiają pozwanemu prawa do przedstawienia dowodów, na podstawie których oskarżył Wałęsę o agenturalną przeszłość. Sędziowie po prostu nie chcą słyszeć o meritum sprawy, tylko nakazują Wyszkowskiemu przepraszać Wałęsę, gdyż w roku 2000 sąd lustracyjny nie uzyskał oryginałów dokumentów “Bolka” (niby jak, skoro “zaginęły” za czasów prezydentury Wałęsy) i na tej podstawie oczyścił go z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. Nawet orzeczenie Sądu Najwyższego, który w końcu nakazał wysłuchanie argumentów Wyszkowskiego, nie zmieniło determinacji sądu niższej instancji, który polecenie to – rzecz bez precedensu – po prostu zignorował.

W takim wariancie Wałęsa może liczyć na wyrok szybki, tylko niemający żadnej wartości. Jeśli jednak się okaże, że autorów książki nie da się łatwo złapać za słowo, to sądy III RP mają też przećwiczony wariant “na Jaruzelskiego” – zarządzi się przesłuchanie wszystkich żyjących członków “Solidarności” z roku 1980 albo Leonida Breżniewa (podobno nie żyje, ale sąd nie może się opierać na pogłoskach – rzecz trzeba będzie ustalić lege artis, co potrwa ze trzy lata) ewentualnie odroczy się rozprawę do czasu otrzymania wglądu w tajne akta CIA.

Takie mamy w III RP prawnicze elity i jeśli coś dziwi, to tylko to, że niektórzy wciąż jeszcze się dziwią – na przykład zaproszeniu odrażającego esbeka do sejmowej komisji śledczej. A kogo, na litość boską, miał ktoś taki jak pan Widacki uczynić swym ekspertem? Bohatera antykomunistycznego podziemia?

[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/05/25/bezmiar-sprawiedliwosci/]Skomentuj na blogu[/mail][/ramka]