Wreszcie, po aresztowaniu sprawców zaczęli oni kolejno wieszać się (?) w więzieniu. Bez jakichkolwiek symptomów wskazujących samobójcze nastroje. Za to przy dodatkowych zbiegach okoliczności, które wiązały się z ich zgonami. Ostatnio znaleziony został powieszony strażnik więzienny, który pilnował herszta bandy, pierwszego „samobójcy".
Ministerstwo Sprawiedliwości stwierdziło, że „ponad wszelką wątpliwość" było to samobójstwo. Biorąc pod uwagę stopień nieprawdopodobieństwa wzrastający w postępie geometrycznym z każdym z tych „samobójstw", można przyjąć, że w Polsce rachunek prawdopodobieństwa nie działa. We wcześniejszej fazie sprawy nieprawdopodobieństwa piętrzyły się również w stopniu niespotykanym.
W miniony weekend dokonano włamania do adwokatki broniącej policjantów oskarżonych o zaniechanie w sprawie Olewnika. Nie zginęły żadne cenne rzeczy poza związanymi ze sprawą materiałami. Wcześniej włamano się do siostry zamordowanego, niezwykle zaangażowanej w wyświetlenie sprawy. Żadne cenne rzeczy nie zginęły. W obu wypadkach eksperci nie mają wątpliwości, że włamań dokonali zawodowcy.
To oczywiste, że biorąc pod uwagę wszystkie te wydarzenia, policjanci zastanowią się głęboko, zanim zdecydują się puścić parę z ust. Kilka dni po kolejnym, relacjonowanym przez wszystkie media, „samobójstwie" ktoś kpi z wymiaru sprawiedliwości, ostentacyjnie kradnąc kolejne materiały sprawy. Dowodzi to nieprawdopodobnej słabości państwa. Gdzie jest silny człowiek rządu, wicepremier Schetyna, gdy w najgłośniejszej sprawie kryminalnej ostatniej dekady przestępcy terroryzują aparat sprawiedliwości?
[ramka][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/07/29/gdzie-pan-jest-premierze-schetyna/]Skomentuj[/link][/ramka]