Rzeczywiście, rzecz jest kłopotliwa, bo wygląda na to, że premier Władimir Putin przyjedzie na Westerplatte obchodzić rocznicę napaści Polaków na Związek Sowiecki. Albo przynajmniej Polaków na Polskę. Ale niespecjalnie bulwersująca. Gdyby rosyjska FSB – następczyni KGB, w której Putin dosłużył się stopnia pułkownika – otrzymała odpowiednie polecenie, to w rosyjskiej telewizji pojawiłby się osobiście Joachim von Ribbentrop i przyznał, że był agentem Józefa Becka. Że co? Że Ribbentrop nie żyje? No to co z tego. I tak by wystąpił.
W maju 1964 roku międzynarodowa prasa została zaproszona do udziału w wydobywaniu skrzyń zatopionych podobno przez Waffen SS w końcu wojny w Czarnym Jeziorze, na granicy czesko-bawarskiej. Skrzynie istotnie odnaleziono, a potem minister spraw wewnętrznych CSSR Lubomir Strougal osobiście przedstawił opinii publicznej ich zawartość. Były to dokumenty poświadczające nazistowską przeszłość wielu prominentnych polityków RFN. Na czele z prezydentem Heinrichem Lübke, który miał projektować obozy koncentracyjne, w tym oświęcimski. Niezależni uczeni potwierdzili ich autentyczność.
W wiele lat później okazało się, że dokumenty wytworzono w Berlinie Wschodnim, zatopiono chyłkiem, a potem z pompą wydobyto. Tak to jest z papierami. Skoro Ochrana mogła wyprodukować Protokoły Mędrców Syjonu, co to dla niej sporządzić Protokoły Mędrców Antysyjonu albo coś podobnego.
Jakieś wesołki z "Gazety Wyborczej" wykpiły wszczęcie przez IPN śledztwa w sprawie zamachu na Jana Pawła II, radząc instytutowi zajęcie się sprawą zatopienia Atlantydy. A pewnie. I to szybko, zanim się okaże, że papieża chciała zamordować "Solidarność", a Atlantydę pogrążyli Polacy, bo była zamieszkana przez Etrusków, a Etruski to po po prostu Eto Ruski.
[i]Autor jest felietonistą dziennika "Fakt"[/i]
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/rybinski/2009/08/27/skarb-w-czarnym-jeziorze/]blog.rp.pl/rybinski[/link]