To znaczy – przyłączyć się na całego do Rosji, która niedawno ostrzegła, że właśnie wspomnianego roku, konkretnie w piątek, 13 kwietnia, przysunie w Ziemię asteroida i że Rosjanie mają plan, jak zawczasu ową asteroidę z nieboskłonu zestrzelić.
[wyimek][b] [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/01/03/ratujmy-ziemie/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Nie mamy może zbyt wielu atutów, ale akurat w astronomii zdobyliśmy sobie pewną pozycję, nie tylko jako ojczyzna Kopernika. Czas ją zdyskontować. Nasi astronomowie w żadnym wypadku nie powinni wspierać uspokajających głosów, że orbita asteroidy jest znana od lat, a zagrożenie przesadzone. Przeciwnie, muszą budzić panikę i należy ich w tym wesprzeć wszystkimi siłami: nie ta asteroida, nie tym razem, to inna, w każdej chwili możemy zginąć, trzeba natychmiast ze wszystkich sił ratować świat!
Zagrożenie asteroidą nie jest wszak mniej realne niż zagrożenie globalnym ociepleniem, przy czym na klimat wpływu nie mamy żadnego, a asteroidę teoretycznie strącić można. Zwłaszcza mogą to zrobić Rosjanie, którym akurat produkcja wszelkiego rodzaju środków zniszczenia wychodzi, bodaj jako jedyna, doskonale.
I bardzo dobrze kombinują. Histeria klimatyczna w końcu się przesili, przyjdzie czas na histerię nową – niech to będzie budowa jakichś antymeteorytowych instalacji, baterii kosmicznych antyrakiet i głowic jądrowych do kruszenia planetoid. Wejdźmy w to, bo tak jak histeria klimatyczna z natury sprzyja krajom najwyżej rozwiniętym kosztem takich jak nasz, to tu odwrotnie – rozwiązałby się kłopot postkomunistycznego przeindustrializowania. Niech nasze stocznie budują rakiety, Cegielski – silniki do nich, a Łabędy – kosmiczne działa, i niech za to wszystko zapłaci Zachód, skoro tak się boi o Ziemię.