Marek Magierowski: Barack Obama wycoofuje USA z Afganistanu

Najdłuższa wojna nowoczesnej Ameryki właśnie dobiega końca. Barack Obama zapowiedział wycofanie z Afganistanu – do lata przyszłego roku – w sumie 33 tysięcy żołnierzy.

Aktualizacja: 23.06.2011 19:08 Publikacja: 23.06.2011 19:07

Prezydent USA jest przekonany, że Afgańczycy już wkrótce sami zadbają o własne bezpieczeństwo, że wojujące ze sobą frakcje i plemiona osiągną polityczny kompromis, a do rozmów pokojowych uda się włączyć talibów. Że być może – jak zauważył jeden z doradców Obamy – "Afganistan nie przeistoczy się od razu w idealną demokrację, ale przynajmniej sam stanie na nogi".

Prezydent sporo ryzykuje, bo "afganizacja" tego konfliktu może się skończyć tak samo jak "wietnamizacja" wojny w Wietnamie, do której dążył  40 lat temu Richard Nixon, chcąc odciążyć amerykańską armię. Obama czyta jednak sondaże: według jednego z nich 56 proc. jego rodaków, najwięcej od rozpoczęcia wojny, domaga się szybkiego wycofania oddziałów z Afganistanu. Większość z nich uważa także, że po zabiciu Osamy bin Ladena Ameryka nie ma tam już nic do roboty. Dla walczącego o reelekcję prezydenta obrazki uśmiechniętych żołnierzy wracających z Hindukuszu, rzucających się  w objęcia stęsknionych żon  i zatroskanych matek mogą być ważnym elementem kampanii.

Obama wie także, że jego kraj nie jest już w stanie udźwignąć ciężaru finansowego tej wojny. Podatnicy płacą na nią miesięcznie 10 miliardów dolarów. Jak wytłumaczyć wyborcom potrzebę takich wydatków, gdy wciąż nie widać końca gospodarczego kryzysu?

Nie chodzi tutaj jednak wyłącznie o polityczne kalkulacje Obamy. Być może jesteśmy właśnie świadkami końca epoki interwencji militarnych Stanów Zjednoczonych na całym globie. Lekcje Somalii, Iraku i Afganistanu były dla USA nie tylko bardzo kosztowne, ale i traumatyczne.

Tak naprawdę jedyną wojną po 1945 roku, którą udało się wygrać bez niedopowiedzeń i wątpliwości, bez dręczących "ale", była... zimna wojna ze Związkiem Sowieckim. Amerykanie są już tym zmęczeni i nie chcą odgrywać roli wiecznego światowego żandarma.

Prezydent USA jest przekonany, że Afgańczycy już wkrótce sami zadbają o własne bezpieczeństwo, że wojujące ze sobą frakcje i plemiona osiągną polityczny kompromis, a do rozmów pokojowych uda się włączyć talibów. Że być może – jak zauważył jeden z doradców Obamy – "Afganistan nie przeistoczy się od razu w idealną demokrację, ale przynajmniej sam stanie na nogi".

Prezydent sporo ryzykuje, bo "afganizacja" tego konfliktu może się skończyć tak samo jak "wietnamizacja" wojny w Wietnamie, do której dążył  40 lat temu Richard Nixon, chcąc odciążyć amerykańską armię. Obama czyta jednak sondaże: według jednego z nich 56 proc. jego rodaków, najwięcej od rozpoczęcia wojny, domaga się szybkiego wycofania oddziałów z Afganistanu. Większość z nich uważa także, że po zabiciu Osamy bin Ladena Ameryka nie ma tam już nic do roboty. Dla walczącego o reelekcję prezydenta obrazki uśmiechniętych żołnierzy wracających z Hindukuszu, rzucających się  w objęcia stęsknionych żon  i zatroskanych matek mogą być ważnym elementem kampanii.

Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne