Reklama
Rozwiń
Reklama

Donald Tusk proponuje debaty - Krzysztof Feusette

Niby dynamiczny jest pan premier, a czasem myśli zadziwiająco wolno. Cztery lata zajęło mu wykombinowanie, że najlepszą dla Polaków formą prowadzenia kampanii wyborczej są debaty Rady Ministrów z opozycyjnym „gabinetem cieni".

Publikacja: 24.08.2011 01:42

Gdyby wpadł na to przed poprzednimi wyborami, mógłby dużo wcześniej zdradzić swoich kandydatów na ministrów i może udałoby się uniknąć zapaści w armii czy na kolei.

Co zastanawiające – ochoty do debatowania pan premier nie zdradzał także przez kolejne cztery lata. Nie było debaty, gdy trzeba było odbierać pieniądze samorządom, gdy rząd kładł dłonie na OFE ani wtedy, gdy wzorem Gierka pożyczał pieniądze. Gdy trzeba było zdecydować, na mocy jakiej umowy będzie prowadzone śledztwo smoleńskie, a potem – co możemy zrobić po kłamliwym raporcie MAK. Nic to, pan premier teraz debat chce, a jak on czegoś chce, musi to mieć, bo inaczej się wścieka.

Słuszni dziennikarze są już rozgrzani. Redaktor Kamila Biedrzycka-Osica, po tym jak Tusk wyzwał opozycję od tchórzy, mówi, że „rozwścieczyło" to Jarosława Kaczyńskiego, choć ten uśmiechał się bez przerwy jak nakręcony. Tadeusz Iwiński z SLD punktuje premiera celnymi uwagami, więc pani Osica nazywa to ironicznie „występem Iwińskiego". „Polska jest dziś przykładem stabilności" – mówi Tusk dzień po potężnych spadkach na warszawskiej giełdzie.

Redaktor Paweł Płuska nie dostrzega w tym niczego interesującego, bo bardziej zajmuje go fakt, że słowo „chaos" padło „z ust PiS kilkakrotnie". Z ust premiera kilkakrotnie pada słowo „ojczyzna", choć pupil jego rządu niedawno drwił z polskich sztandarów i hasła „Bóg. Honor. Ojczyzna". Czy wypada najpierw dopieszczać Kubusia od flagi w kupie, a potem wzywać konkurentów: „Nie podważajcie wiary Polaków we własną ojczyznę"? Stąd tylko krok do hasła „Ojczyzna to ja!".

Na szczęście na te wybory partia wybrała inne. Kiedyś było „By żyło się lepiej", potem „Nie róbmy polityki. Budujmy mosty", dziś jest „Polska w budowie". Kolejne kampanie pójdą jak po maśle. 2015 – „Wkrótce otwarcie". 2019 – „Przepraszamy, remont". 2023 – „Inwentaryzacja. Likwidacja. Wyprzedaż". Potem „Uwaga, grozi zawaleniem!", wreszcie „Przeznaczone do rozbiórki". Z ostatniej chwili: PO chce debatować, ale w sądzie, by odeprzeć zarzuty, że „nic się w Polsce nie zmieniło".

Reklama
Reklama

Tu wygra w cuglach. Wystarczy porównać ceny w spożywczym, czas przejazdu pociągiem skądkolwiek dokądkolwiek albo sposób prowadzenia obrad Sejmu przez  wicemarszałka z partii rządzącej.

Gdyby wpadł na to przed poprzednimi wyborami, mógłby dużo wcześniej zdradzić swoich kandydatów na ministrów i może udałoby się uniknąć zapaści w armii czy na kolei.

Co zastanawiające – ochoty do debatowania pan premier nie zdradzał także przez kolejne cztery lata. Nie było debaty, gdy trzeba było odbierać pieniądze samorządom, gdy rząd kładł dłonie na OFE ani wtedy, gdy wzorem Gierka pożyczał pieniądze. Gdy trzeba było zdecydować, na mocy jakiej umowy będzie prowadzone śledztwo smoleńskie, a potem – co możemy zrobić po kłamliwym raporcie MAK. Nic to, pan premier teraz debat chce, a jak on czegoś chce, musi to mieć, bo inaczej się wścieka.

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Działka pod CPK odkupiona przez państwo. Teraz tylko PiS ma problem z tą aferą
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Donald Tusk je przystawki, żurek i czeka na drugie danie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama