W mediach zapowiadano, że podczas zjazdu zostanie zaprezentowany program na najbliższą czterolatkę (młodszym trzeba wyjaśnić, że czterolatka to plan czteroletni, a nie dziewczynka z drugiej grupy w przedszkolu, której rodzice muszą za to przedszkole bulić od 1 września jak za zboże).
Niestety, w ostatniej chwili program PO skurczył się do rozmiarów igły w stogu siana (starszym trzeba wyjaśnić, że siano to młodzieżowe określenie pieniędzy) i została z niego jedynie likwidacja deklaracji.
W pierwszej chwili jako skromny obserwator byłem przekonany, że chodzi o deklaracje członkowskie PiS, SLD i PJN, ale nie – okazało się, że chodzi o deklarację PIT. Niestety, i tym razem znalazło się wielu ekspertów, którzy tę propozycję Pana Premiera ośmielili się nazwać absurdalną. Nie byłby on jednak sobą, gdyby nie wymyślił w trybie pilnym nowego programu. Jego główne założenie brzmi: „Mówmy Polakom prawdę". To rewolucyjne posunięcie spotkało się z ciepłym przyjęciem uczestników zjazdu.
Sam Pan Premier natychmiast zaprezentował, na czym owo mówienie prawdy ma polegać, wycierając sobie krawat bohaterstwem uczestników Powstania Warszawskiego. „Nie chcemy więcej, żeby biało-czerwona flaga była zatknięta na ruinach – mówił. – Oni chcą zatknąć biało-czerwoną flagę znowu na kupie gruzów" – dodawał, a sala nie miała wątpliwości, kim są „oni".
Ta lekcja historii uczestnikom zjazdu zapadnie w pamięć. Okazuje się bowiem, że według Pana Premiera to PiS wywołało II wojnę światową, przez którą Warszawa stanęła w ogniu. To PiS wydało wtedy broń powstańcom, a dziś ma w programie wyborczym wojnę z Niemcami, czego dowodem jest wyciągnięcie w poprzedniej kampanii „dziadka z Wehrmachtu". Jedno tylko rodzi się pytanie – czy Panu Premierowi chodziło o to, że polska flaga w kupie jest w porządku, a na kupie gruzu już nie, czy też o to, że na ruinach Warszawy powinno się w 1944 roku zatykać flagę inną niż biało-czerwona. Ja się gubię, ale Wojewódzki będzie wiedział.