Credo Tomasza Wróblewskiego, nowego szefa „Rz"

Historia prasy to historia sporów o idee. Tradycyjne papierowe gazety może i są w odwrocie, ale spór pozostał. "Rzeczpospolita", niezależnie, czy w debacie toczonej na tradycyjnych kolumnach, w Internecie czy na tabletach i w telefonach, będzie wierna konserwatywno-liberalnym ideałom. Pewnie pozostaniemy w tym trochę osamotnieni. Ale z pełnym przekonaniem idziemy pod prąd głównego nurtu lewicujących dziś mediów. Tak rozumiemy nasze logo i tytuł gazety.

Aktualizacja: 27.10.2011 19:47 Publikacja: 27.10.2011 19:45

Tomasz Wróblewski

Tomasz Wróblewski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Destrukcyjne idee panoszące się dziś na ulicach Rzymu, Aten, Madrytu, o zgrozo, nawet na Wall Street i znajdujące swoich popularyzatorów w Polsce potrzebują zdroworozsądkowego odporu. Nie uważamy, że wybijanie szyb w bankach i demontowanie rynków kapitałowych jest cool i jazzy. To, że walka prowadzona jest za pomocą iPhone'ów, a ideolodzy nazywają się "oburzonymi" – a nie anarchistami czy marksistami  – nie czyni ich mniej niebezpiecznymi.

Manipulowanie wskaźnikami budżetowymi, żeby dług publiczny nie przekroczył 55 proc. PKB, zaciąganie astronomicznych długów i podkradanie pieniędzy z rezerwy demograficznej uważamy za nieodpowiedzialność, a nie – jak chcą lewicowi publicyści – polityczny realizm rządu.

Nawet jeśli krzyże ze szkół i z parlamentu będą usuwane pod szczytnymi hasłami, nie zmienia to faktu, że w rzeczywistości jest to naruszanie podstawowej wolności obywatelskiej do manifestowania przekonań.

Wszelkie parytety, choćby ustanawiało się je w szlachetnych celach, pozostaną niczym innym jak tylko instytucjonalną dyskryminacją. A gdy dotyczą prywatnych spółek, są pogwałceniem prawa do stanowienia o własności prywatnej.

Lewicowe i skrajnie prawicowe media mimo wzajemnych antypatii mają ze sobą zaskakująco wiele wspólnego. To głębokie przekonanie, że społeczeństwo jest jak rzeźba, którą doktrynerzy mogą dowolnie formować. Sterować procesami społecznymi, a gdy materia okazuje się oporna, osiągać swoje cele, napuszczając jedne grupy społeczne na drugie.

Nam bliższy pozostanie koncept, że motorem wszystkich przemian są te same naturalne procesy rządzące światem i ludzkością od tysiącleci. Najważniejszym z nich jest przywiązanie do wolności osobistych. Wiara, że indywidualnie określane cele, marzenia i własna droga do dobrobytu zawsze są ważniejsze od kolektywnych dogmatów.

Stąd nasze przekonanie, że prawo czy podatki stanowione z zawiści o fortuny przedsiębiorców nie wyrównują szans i nie podnoszą dobrobytu, ale – jak każda nieprawość – w ostatecznym rachunku prowadzą do zubożenia nas wszystkich. Podobnie zresztą jak obciążanie podatników kosztami specjalnych przywilejów dla wybranych mniejszości – mundurowych, sędziów, prokuratorów, górników, rolników.

Deregulację, upraszczanie prawa i znoszenie barier administracyjnych uważamy za powinność rządzących, a nie uprzejmość czy objaw słabości wobec środowisk biznesowych. Prywatyzacja nie powinna być ostatnią deską ratunku dla budżetu, ale świadomą polityką uzdrawiania rynku i przeciwdziałania korupcji.

Przez wolność mediów rozumiemy nie tylko prawo do swobodnej publikacji,  ale też niestosowanie nacisków politycznych za pomocą reklamodawców zależnych od Skarbu Państwa. Chcemy skończenia z fikcją mediów publicznych, które zajmując się głównie realizowaniem oczekiwań rządzących partii, nie dają głosu ludziom i środowiskom politycznie "niepokornym".

Czas też, żeby ton medialnych sporów w Polsce dojrzał do naszych czasów.  Nie będziemy marnować miejsca, publikując odpowiedzi na osobiste przytyki  ze strony lewicowych mediów, nie zamierzamy zajmować się wymianą impertynencji.

W pianie medialnego partyjniactwa poginęło całe mnóstwo ważnych spraw. Problemów i wartości, w które głęboko wierzymy i których – mogą Państwo być pewni – będziemy konsekwentnie bronili.

Destrukcyjne idee panoszące się dziś na ulicach Rzymu, Aten, Madrytu, o zgrozo, nawet na Wall Street i znajdujące swoich popularyzatorów w Polsce potrzebują zdroworozsądkowego odporu. Nie uważamy, że wybijanie szyb w bankach i demontowanie rynków kapitałowych jest cool i jazzy. To, że walka prowadzona jest za pomocą iPhone'ów, a ideolodzy nazywają się "oburzonymi" – a nie anarchistami czy marksistami  – nie czyni ich mniej niebezpiecznymi.

Manipulowanie wskaźnikami budżetowymi, żeby dług publiczny nie przekroczył 55 proc. PKB, zaciąganie astronomicznych długów i podkradanie pieniędzy z rezerwy demograficznej uważamy za nieodpowiedzialność, a nie – jak chcą lewicowi publicyści – polityczny realizm rządu.

Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Kazimierz Groblewski: Ktoś powinien mocniej zareagować na antysemityzm Grzegorza Brauna
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne