Oczywiście nie można wykluczyć realnego zagrożenia; Korea Północna jest krajem tak zamkniętym, że trudno powiedzieć coś pewnego na temat intencji jego władców. Jednak dotychczasowe doświadczenie uczy, że Phoenian rozwijając swój program nuklearny pręży muskuły i straszy... wyłącznie w celach politycznych.  Wysyła kolejny komunikat  którego treść  może brzmieć następująco: jesteśmy silni, mamy mocarstwowe ambicje, ręce precz od nas i od naszych przywódców!

Stawką jest tu nic innego tylko przetrwanie ludobójczego systemu. Korea Północna nie zamierza przecież podbijać ani sąsiadów z południa, ani leżącej nieopodal Japonii. Próba nuklearna to ostrzeżenie: jeśli komuś przyszłoby do głowy podejmować jakieś działania agresywne, musi liczyć się z natychmiastową odpłatą.

I chyba świat to rozumie. Alergiczne reakcje Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych i  światowych przywódców to tylko dyplomatyczne teatrum. Ważniejszy wydaje mi się inny aspekt problemu. Budowa i rozwój arsenału nuklearnego Korei Północnej odbywa się kosztem własnego, skrajnie wyniszczonego społeczeństwa. Koreańczycy z północy to społeczność łagierników skazanych na kanibalizm  i beznadzieję. Garstka przywódców żyje kosztem narodu, który jest największą ofiarą miejscowej odmiany komunizmu.

To największa ofiara i najważniejszy zakładnik zbrodniczego systemu. Przeraża, że dzisiejsza próba nuklearna jeszcze bardziej oddala możliwość udzielenia tym ludziom jakiejkolwiek pomocy.