To opowieść jak z „Roku 1984" George'a Orwella. Tak absurdalna, że trudno uwierzyć, iż dotyczy nie lat głębokiego stalinizmu, ale 2013 roku. Otóż – jak piszemy dziś w „Rzeczpospolitej" – działa w dzisiejszej Polsce organ w rodzaju orwellowskiego Ministerstwa Prawdy. Jego funkcjonariusze zajmują się tropieniem w podręcznikach szkolnych sformułowań i poglądów niezgodnych z wizją świata, jaką lansują środowiska skrajnie lewackie, feministyczne, homoseksualne. Za swoje zadanie uważają przede wszystkim eliminację opinii bliskich Kościołowi katolickiemu.

Skandalem w tej sprawie jest to, iż w tę akcję prania naszych mózgów zaangażowały się organy państwa polskiego, w dodatku – o ironio! – przede wszystkim Ministerstwo Edukacji Narodowej, którego posłannictwem powinno być zabieganie o pluralizm informacji i poglądów, a nie eliminowanie części z nich z życia publicznego. A fakt, że celem tego przedsięwzięcia jest manipulowanie światopoglądem dzieci, które przecież nie potrafią bronić się przed indoktrynacją, musi wręcz budzić przerażenie.

Od lat 90. straszono nas Kościołem, który podobno czyha na naszą wolność i  przymierza się do wprowadzenia katolickiej cenzury. Dziś widzimy, że nasza wolność jest zagrożona z zupełnie innej strony.