Najpierw sprawa księdza Lemańskiego, teraz zaś problem ze skazanym za molestowanie proboszczem z Tarchomina.
Nie ma szczęścia arcybiskup Henryk Hoser do współpracowników. W ciągu zaledwie kilku miesięcy popełnili tyle błędów, że starczyłoby na lata. A co najgorsze nie mają odwagi przyznać się do porażki tylko brną w ślepy zaułek. Zostawmy ks. Lemańskiego, bo w tej sprawie powiedziano już wiele.
Zatrzymajmy się dłużej na księdzu Grzegorzu K., do niedawna proboszczu na Tarchominie. Sprawa jego skazania w marcu 2013 r. za pedofilię wypłynęła w ubiegłym tygodniu. Przyciskany na konferencji prasowej w episkopacie ks. Wojciech Lipka, kanclerz kurii pokrętnie tłumaczył, że sprawa dotyczy zarzutów dawnych, że są niewiarygodne, że wyrok zapadł tylko w pierwszej instancji, itp. Teraz dostaliśmy kolejny lakoniczny komunikat.
Nie mogę się powstrzymać od stwierdzenia, że ktoś w tej sprawie bezczelnie kłamie. Nie mnie oceniać kto. Próbuję jedynie skojarzyć fakty.
Oto z komunikatu ks. Lipki dowiedzieliśmy się, że: