Kościół walczy z pedofilią, ale...

„Kto chodzi z mądrymi, stanie się mądry, lecz kto się zadaje z głupcami, temu źle się powiedzie". Ten cytat z biblijnej Księgi Przysłów jak ulał pasuje do tego co dzieje się dziś w kurii diecezji warszawsko-praskiej

Publikacja: 01.10.2013 18:51

Tomasz Krzyżak

Tomasz Krzyżak

Foto: Fotorzepa, Adam Burakowski

Najpierw sprawa księdza Lemańskiego, teraz zaś problem ze skazanym za molestowanie proboszczem z Tarchomina.

Nie ma szczęścia arcybiskup Henryk Hoser do współpracowników. W ciągu zaledwie kilku miesięcy popełnili tyle błędów, że starczyłoby na lata. A co najgorsze nie mają odwagi przyznać się do porażki tylko brną w ślepy zaułek. Zostawmy ks. Lemańskiego, bo w tej sprawie powiedziano już wiele.

Zatrzymajmy się dłużej na księdzu Grzegorzu K., do niedawna proboszczu na Tarchominie. Sprawa jego skazania w marcu 2013 r. za pedofilię wypłynęła w ubiegłym tygodniu. Przyciskany na konferencji prasowej w episkopacie ks. Wojciech Lipka, kanclerz kurii pokrętnie tłumaczył, że sprawa dotyczy zarzutów dawnych, że są niewiarygodne, że wyrok zapadł tylko w pierwszej instancji, itp. Teraz dostaliśmy kolejny lakoniczny komunikat.

Nie mogę się powstrzymać od stwierdzenia, że ktoś w tej sprawie bezczelnie kłamie. Nie mnie oceniać kto. Próbuję jedynie skojarzyć fakty.

Oto z komunikatu ks. Lipki dowiedzieliśmy się, że:

- w ciągu 10 lat od dnia, w którym miało dojść do molestowania przez ks. Grzegorza K. ministranta (2001 r.) do kurii nie napłynęły żadne informacje dotyczące oskarżeń,

- na Tarchominie ksiądz nie prowadził żadnych zajęć z ministrantami,

- zaraz po zapadnięciu wyroku w sprawie księdza Grzegorza K. biskup nakazał mu opuszczenie parafii natychmiast po wyznaczeniu następcy.

A teraz druga strona medalu:

- psycholog Marek Sułkowski, który prowadzi terapię psychologiczną byłego ministranta z parafii, którą wcześniej kierował ks. Grzegorz, twierdzi, że zanim w listopadzie 2011 r. złożył doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez księdza, był w kurii diecezji warszawsko-praskiej i rozmawiał tam o tej sprawie z ks. Wojciechem Lipką, który był wedle relacji psychologa, zasmucony i zaskoczony sprawą,

- ten sam psycholog twierdzi też, że sugerował również kurii odsunięcie księdza Grzegorza K. od pracy z młodzieżą. Ten fakt potwierdzają także parafianie z Tarchomina,

- wyrok zapadł w marcu 2013 roku, wedle ks. Lipki informacja o tym dotarła do kurii 1 kwietnia 2013 r., ksiądz Grzegorz K. przestał być proboszczem dopiero w ubiegłym tygodniu podczas gdy decyzje w sprawie tzw. translokat, czyli przeniesienia księży z parafii do parafii zapadają zazwyczaj w czerwcu, a księża przeprowadzają się w czasie wakacji.

Wystarczy. Mam świadomość, że pada tu słowo przeciwko słowu. Że bardzo trudno stanąć jednoznacznie po jednej stronie bez dokładnego zbadania sprawy. Staram się zrozumieć zwierzchników księdza K., którzy nie chcą go karać przed zapadnięciem ostatecznego wyroku w II instancji. Ale nie rozumiem dlaczego nikt nie chce przyznać się do ewidentnego błędu. Na czym ów błąd polegał?

Otóż zgodnie z zaleceniami episkopatu ksiądz wobec, którego pojawia się tak ciężkie oskarżenie, powinien być odsunięty, zawieszony w czynnościach. Tu nic takiego nie nastąpiło. I dziś, gdy sprawa wychodzi na jaw, trudno się dziwić pojawiającym się zarzutom, że kuria próbowała sprawę zatuszować. Naprawdę zupełnie inaczej wyglądałoby to w oczach opinii publicznej gdyby podczas ubiegłotygodniowej konferencji ks. Lipka powiedział: „tak, popełniliśmy błąd, że nie zawiesiliśmy księdza". Całkiem inaczej patrzyłbym na tę sprawę, gdyby te słowa znalazły się teraz w tym kurialnym komunikacie. Naprawdę.

Wierzę, w to że Kościół traktuje sprawę pedofilii poważnie, że pragnie oczyszczenia, że chce chronić dzieci przed zboczeńcami i wreszcie, że niczego nie chce ukrywać. Uwierzyłem w to jeszcze mocniej, gdy w ub. tygodniu biskup Wojciech Polak przeprosił w imieniu Kościoła ofiary pedofilii i apelował do mediów, by takie sprawy nagłaśniali. Niestety, ciągle ktoś tę wiarę podważa...

Najpierw sprawa księdza Lemańskiego, teraz zaś problem ze skazanym za molestowanie proboszczem z Tarchomina.

Nie ma szczęścia arcybiskup Henryk Hoser do współpracowników. W ciągu zaledwie kilku miesięcy popełnili tyle błędów, że starczyłoby na lata. A co najgorsze nie mają odwagi przyznać się do porażki tylko brną w ślepy zaułek. Zostawmy ks. Lemańskiego, bo w tej sprawie powiedziano już wiele.

Pozostało 89% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka