Reklama

Węglarczyk: Autoryzacja jest złem

Autoryzacja to sposób polityków na krycie własnej ignorancji i arogancji. A przy okazji politycy pomagają też kryć kiepskich dziennikarzy.

Publikacja: 26.10.2014 01:07

Węglarczyk: Autoryzacja jest złem

Autoryzację wywiadów i wypowiedzi wymaga od dziennikarzy prawo prasowe pochodzące z PRL. Nie zmienił tego zapisu żaden rząd, bez względu na to jak był nowoczesny, jak postępowy i jak wielu jego członków znało realia świata zachodniego.

Autoryzacja służy ukrywaniu błędów popełnianych przez polityków podczas wywiadu. Każdy dziennikarz zna dziesiątki opowieści o tym, jak polityk, artysta, czy sportowiec usuwa z wywiadu niewygodne dla niego odpowiedzi, jak pisze je na nowo pod dyktando zaprzyjaźnionego PR-owca. Każdy w branży dziennikarskiej może pokazać opublikowane w prasie wywiady, które nigdy się nie odbyły, bo to, co ukazało się w druku, nie ma nic wspólnego z wywiadem, którego miał być zapisem.

Wyborcy nie mogą się więc z gazet dowiedzieć, co naprawdę myśli ich przedstawiciele i inne osoby życia publicznego.Oczywiście, autoryzacja pozwala też ukryć błędy dziennikarzy, którzy nie potrafią dobrze zrobić wywiadu. Bohaterowie wywiadów czasem podczas autoryzacji poprawiają swoje wypowiedzi nie tylko pod względem merytorycznym, ale także redaktorskim. Są redakcje, w których wywiady idą do autoryzacji w postaci półproduktu, bo i tak wiadomo, że PR-owiec bohatera wywiadu go zredaguje i wygładzi.

Tylko raz w życiu autoryzowałem swoją wypowiedź dla mediów. Zażądałem autoryzacji, bo prowadzący ów wywiad - osoba bardzo znana w świecie dziennikarskim - słynął z tego, że spisany przez niego wywiad rzadko przypominał to, co naprawdę się zdarzyło. Tak było w moim przypadku - wywiad w zasadzie napisałem od nowa. Gdyby autoryzacji nie było, ów dziennikarz być może od dawna nie pracowałby w zawodzie, a przynajmniej nie zajmowałby się robieniem wywiadów.

Dzięki autoryzacji uniknąłem więc tłumaczenia się potem z czegoś, czego nie powiedziałem. Ale dzięki tej samej autoryzacji autor tego wywiadu nadal funkcjonuje w środowisku jako dziennikarz. Bez autoryzacji jego kariera skończyłaby się po 2-3 fatalnych publikacjach.

Reklama
Reklama

Autoryzacja chroni więc przede wszystkich bohaterów wywiadów, ale także ich autorów. Jedyną niechronioną grupą są czytelnicy, którzy po prostu nie wiedzą, jak często są robieni w balona.

Autoryzację należy jak najszybciej znieść. Jej brak pomoże w odsunięciu kiepskich dziennikarzy i obłudnych polityków.

Autoryzację wywiadów i wypowiedzi wymaga od dziennikarzy prawo prasowe pochodzące z PRL. Nie zmienił tego zapisu żaden rząd, bez względu na to jak był nowoczesny, jak postępowy i jak wielu jego członków znało realia świata zachodniego.

Autoryzacja służy ukrywaniu błędów popełnianych przez polityków podczas wywiadu. Każdy dziennikarz zna dziesiątki opowieści o tym, jak polityk, artysta, czy sportowiec usuwa z wywiadu niewygodne dla niego odpowiedzi, jak pisze je na nowo pod dyktando zaprzyjaźnionego PR-owca. Każdy w branży dziennikarskiej może pokazać opublikowane w prasie wywiady, które nigdy się nie odbyły, bo to, co ukazało się w druku, nie ma nic wspólnego z wywiadem, którego miał być zapisem.

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Najgorsza jesień Jarosława Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Prezydent podniósł na duchu Polaków na Białorusi
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Mojsza jedność, czyli jak Karol Nawrocki przypomniał, co nas dzieli
Komentarze
Marsz Niepodległości: Ja Polak, ja łachmyta
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Komentarze
Bogusław Chrabota: O mądry patriotyzm
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama