Dotychczas wszyscy uiszczaliśmy opłatę od emisji CO₂ przy produkcji energii i paliw, ale w sposób bardzo pośredni w formie systemu ETS. Elektrownie i duże zakłady przemysłowe muszą zakupić uprawnienia do emisji CO₂, aby móc dalej wytwarzać swoje produkty. Finalnie oczywiście koszty te są przerzucane na odbiorcę końcowego. Polska jest na tym procesie stratna, bo jak wynika z odpowiedzi Ministerstwa Klimatu i Środowiska na zapytanie poselskie Janusza Kowalskiego, wartość deficytu uprawnień wynosi tylko w tym roku 14,5 mld zł. Z drugiej jednak strony rządy w ostatnich lat nic nie zrobiły, aby środki ze sprzedaży puli uprawień do emisji CO₂, którą dysponowały, przeznaczyć na szybszą transformację energetyki. W ciągu dziesięciu lat do budżetu państwa trafiło ponad 107 mld zł. Te środki mogły posłużyć na szybszą redukcję emisji w Polsce, co skutkowałoby mniejszym deficytem uprawień.