Rezygnacja z caracali to decyzja polityczna

Każda decyzja o kupnie nowoczesnego sprzętu wojskowego ma po części charakter ekonomiczny, a po części polityczny. Z tym że aspekt polityczny jest dużo ważniejszy.

Aktualizacja: 04.02.2016 08:15 Publikacja: 03.02.2016 19:51

Rezygnacja z caracali to decyzja polityczna

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Każdy lobbysta reprezentujący dowolną firmę zbrojeniową potrafi przedstawić setkę argumentów, które niezbicie dowiodą, że właśnie jego broń jest najlepsza na świecie. A tak naprawdę polska armia będzie sprawniejsza i nowocześniejsza zarówno z caracalem, jak i z black hawkiem.

Ekonomiczny wymiar decyzji o kupnie śmigłowców jest oczywiście bardzo ważny. Znaczenie ma i cena, i offset. Ale to nie jest wybór ziemniaków na targu. Wyższa cena może mieć mniejsze znaczenie, jeśli w grę wchodzi bezpieczeństwo państwa. A tu w grę wchodzi bardzo.

Najważniejszy jest więc wymiar polityczny. Kupno kilkudziesięciu śmigłowców jest związaniem się na wiele lat z krajem producenta – i we Francji, i w USA, i w każdym innym kraju świata za producentami broni stoi państwo z jego armią i dyplomacją na czele. Państwu producenta z oczywistych względów zależy na podpisaniu kontraktu, ale później zależy mu też na udanym wypełnieniu kontraktu, bo to żywa reklama produktu. Kraj, który kupuje u nas broń, staje się naszym sojusznikiem. Im więcej jej kupuje, tym ważniejszym.

Tak właśnie rozumiem decyzję polskiego rządu o zerwaniu negocjacji w sprawie kupna francuskich caracali. Nowa ekipa rządząca uznała, że istotniejsze jest zbliżenie z amerykańskim sojusznikiem, a sojusz wojskowy z USA jest od początku rządów PiS określany jako najważniejszy.

Inna sprawa, że decyzja o kupnie amerykańskich śmigłowców zadowoli związkowców i polityków z Mielca. Ale to oczywiście miły i pożądany efekt uboczny.

Polityczność tej decyzji widać także w uniku, jakiego chce dokonać MON, zamawiając jednak u Francuzów kilka sztuk caracali. To jakby gest dobrej woli, pokazanie, że choć zwycięża myślenie geopolityczne, chcemy jednak dobrych stosunków z Francją.

Zbieżność dat wizyty ministra obrony we Francji z wizytą jego dwóch zastępców w Waszyngtonie wydaje się tu nieprzypadkowa. Mam nadzieję, bo tego nie wiem, że w zamian za decyzję o politycznie kłopotliwym zerwaniu rozmów z Francją wywalczymy u Amerykanów nie tylko dobrą cenę i ofertę offsetową, ale także np. poparcie Pentagonu dla reformy NATO po myśli Polski.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Migracja w UE, czyli pyrrusowe zwycięstwo Kaczyńskiego nad Tuskiem
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Jak zostać memem? Podbój internetu w stylu Jacka Protasiewicza zawsze kończy się tak samo
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Po ataku Iranu na Izrael. Zachód musi być i policjantem, i strażakiem
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Prawo do aborcji nie równa się obowiązkowi jej przeprowadzenia
Komentarze
Marzena Tabor-Olszewska: Co nas – kobiety – irytuje w temacie aborcji