Przekaz wydaje się prosty: Wszystko jest pod kontrolą Kremla. Kremlowskie media już w pierwszej krótkiej informacji połączyły rozbicie się samolotu lecącego z Moskwy do Petersburga z nazwiskiem Jewgienija Prigożyna - był na liście pasażerów.
"Zdradziecki bunt" Jewgienija Prigożyna pokazał słabość Władimira Putina
Czy był też na pokładzie, czyli czy nie żyje, to jest niejasne i przez jakiś czas, mimo kontrolowanych doniesień z Rosji, że tak się stało, zapewne pozostanie. Sprawa obrosła już jednak, też kontrolowanymi, przekazami, z których wynika, że samolot nie rozbił się bez powodu: zestrzelono go lub podłożono w nim jakiś ładunek wybuchowy.
Czytaj więcej
Samolotem, który rozbił się w obwodzie twerskim, mieli lecieć Jewgienij Prigożyn i jego prawa ręka, Dmitrij Utkin, ps. Wagner. Kanały na Telegramie powiązane z Grupą Wagnera piszą o zamachu.
Niezależnie od tego - czy Prigożyn żyje czy nie żyje; czy był tylko na liście pasażerów, ale nie wsiadł na pokład, czy też leciał samolotem, który już więcej nie poleci - jedno jest pewne: był na liście Putina. Dwa miesiące temu po dziwnym buncie wagnerowców, w najważniejszym przemówieniu, jakie przyszło mu wygłosić, Putin mówił zdezorientowanym i przestraszonym Rosjanom o zdradzie, która zostanie ukarana. Ten "zdradziecki bunt" pokazał słabość samego Putina. A tego poddani nie powinni widzieć.
Śmierć Jewgienija Prigożyna: Kara została wymierzona
Trudno by pewnie znaleźć Rosjanina, który nie pomyślałby teraz, że kara została wymierzona (choć pojawiają się rosyjscy propagandyści, którzy wskazują na Ukraińców). Nie tylko w Rosji nikt nie ma złudzeń, że Kreml nie waha się eliminować przeciwników czy nielojalnych stronników. W środowisku przestępczym tak się dzieje. Może jeden zbrodniarz wojenny zlikwidował innego zbrodniarza? A Prigożyn to jeden z najsłynniejszych zbrodniarzy, bandytów naszych czasów.