Michał Szułdrzyński: Wielki marsz Tuska, wielki ból głowy Kaczyńskiego

Obóz władzy sam swoimi działaniami zmobilizował sympatyków opozycji do udziału w marszu, który – wbrew próbom jego zohydzenia – okazał się frekwencyjnym sukcesem.

Publikacja: 04.06.2023 17:44

Setki tysięcy manifestantów przeszło przez Warszawę w Marszu 4 Czerwca. Choć PiS starało się zniechę

Setki tysięcy manifestantów przeszło przez Warszawę w Marszu 4 Czerwca. Choć PiS starało się zniechęcić do udziału w marszu, okazał się on frekwencyjnym sukcesem

Foto: Michał Szułdrzyński

Czytaj więcej

Marsz 4 czerwca w Warszawie. Relacja na żywo

Marsz 4 czerwca będzie teraz wielkim kłopotem dla obozu rządzącego. Bo nie byłoby jednak sukcesu frekwencyjnego zgromadzenia, do którego wezwał Donald Tusk kilka tygodni temu, bez pomocy ze strony prezydenta Andrzeja Dudy. Początkowo Platforma Obywatelska zaryzykowała, ogłaszając marsz w 34. rocznicę wolnych wyborów, nie wiedząc, jak potoczą się wydarzenia polityczne i jakie u progu lata będą społeczne nastroje. Liczono na między 50 a 100 tys. osób, by pokazać, że opozycja jest znaczącą siłą.

Jak Andrzej Duda napędził tłumy na Marsz 4 czerwca?

Ale to Andrzej Duda, podpisując ustawę o powołaniu komisji badającej rosyjskie wpływy w Polsce w ubiegły poniedziałek, a więc w pierwszym dniu roboczym po jej uchwaleniu (przypomnijmy, że prezydent ma 21 dni na decyzję), dał opozycji niezwykły prezent. Gdyby podpisał ją np. w piątek wieczorem, opozycja nie zdołałby zamówić tylu autokarów, by do Warszawy ściągnąć manifestantów na niedzielę. Tymczasem dał jej tydzień na przygotowania.

Czytaj więcej

Tusk: Tak długo, jak mamy Polskę w sercach, tak długo nikt nam nie zagrozi

Było to spore zaskoczenie, bo duża część opinii publicznej liczyła, że powszechnie krytykowana za łamanie konstytucyjnych zasad i wymierzona wprost w lidera opozycji Donalda Tuska ustawa zostanie jednak zawetowana. W dodatku decyzja prezydenta wywołała nawet u wielu niezainteresowanych dotąd polityką osób przekonanie, że stało się coś ważnego. Że powołanie takiego potworka prawnego, jakim jest ta komisja, to już złamanie zasad, mówiących o tym, że spór polityczny sporem politycznym, ale nie przyjmujemy przepisów, które mają wyeliminować przeciwników z życia publicznego. Bo o tym może zdecydować wyłącznie głos wyborców. 

I prezydent chyba zdał sobie sprawę, jak poważny błąd popełnił, dlatego w piątek zgłosił nowelizację, która wyrzuca z ustawy najbardziej kontrowersyjne rozwiązania. Ale było już za późno (zresztą nikt nie ma pewności, czy i kiedy Sejm projektem prezydenckim się zajmie). Machina opozycyjnej mobilizacji poszła w ruch.

Ile osób wzięło udział w marszu Donalda Tuska?

Marsz jest kłopotem dla obozu rządzącego również dlatego, że obóz ten włożył olbrzymią energię w to, by go zdyskredytować. PiS nazwało wiec 4 czerwca marszem nienawiści, przygotowało spot, w którym straszyło zdjęciami z obozu Auschwitz, apelując, by nie brać udział w marszu. Później wypuściło jeszcze kolejny spot, w którym pokazywało różne kontrowersyjne wypowiedzi osób, które zachęcały do udziału w wiecu zorganizowanym przez Platformę. Telewizja Publiczna nie transmitowała marszu, pokazując jakieś komiczne zdjęcia ministrów ze zjazdu kół gospodyń wiejskich albo festynu kucharskiego. Inkrustowała to wypowiedziami komentatorów, którzy ziali nienawiścią do Tuska i jego wyborców.

Bez wątpienia to pewne polityczne przełamanie, które może doprowadzić do tego, że za jakiś czas sondażowe poparcie dla Platformy i PiS się przetnie

I co? I wszystko na nic. Wbrew tym atakom marsz się odbył i był frekwencyjnym sukcesem. Gdy relacjonowałem go, przemierzając ulice stolicy, nie mogłem sobie przypomnieć porównywalnych tłumów rozciągniętych na tak wielkim obszarze. Nawet podczas protestów po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji trzy lata temu.

Dla opozycji to bardzo ważne źródło politycznej mobilizacji, kapitału, wiary w możliwość zwycięstwa. Dla obozu władzy to kłopot, bo sam swoimi działaniami napędził na marsz uczestników i nie był w stanie nic z tym zrobić. Bez wątpienia to pewne polityczne przełamanie, które może doprowadzić do tego, że za jakiś czas sondażowe poparcie dla Platformy i PiS się przetnie. A wtedy możemy się znaleźć w zupełnie innej politycznej rzeczywistości.

Marsz 4 czerwca będzie teraz wielkim kłopotem dla obozu rządzącego. Bo nie byłoby jednak sukcesu frekwencyjnego zgromadzenia, do którego wezwał Donald Tusk kilka tygodni temu, bez pomocy ze strony prezydenta Andrzeja Dudy. Początkowo Platforma Obywatelska zaryzykowała, ogłaszając marsz w 34. rocznicę wolnych wyborów, nie wiedząc, jak potoczą się wydarzenia polityczne i jakie u progu lata będą społeczne nastroje. Liczono na między 50 a 100 tys. osób, by pokazać, że opozycja jest znaczącą siłą.

Pozostało 89% artykułu
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budownictwo socjalne to błędna ścieżka
Komentarze
Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty