Nie powiem, żebym nie uśmiechnął się, i to nawet z podziwem, oglądając na YouTubie konferencję Maty, na której zapowiedział swój start w wyborach prezydenckich. Podziw ten mieszał się u mnie, co prawda, z poczuciem żenady, bo performance, choć artystycznie ciekawy, krępuje jednak swoją naiwnością. Ale od razu tłumaczyłem to sobie, że taki właśnie ma być – na maksa młodzieżowy, bezkompromisowy i po prostu naiwny. Od początku też nie miałem jednak wątpliwości, że sporo osób, także poważnych, weźmie go na serio.

I w sumie nie wiem, czy jakoś bardzo się dziwię, że tylu ludziom w moim – średnim już – wieku chce się na poważnie o tym performansie dyskutować. Debatować, czy Mata naprawdę ma szanse wygrać wybory prezydenckie, czy jego „program” trafi do starszych pokoleń. I przy tej okazji zastanawiać się, jaka ta współczesna młodzież jest, czego tak w ogóle oczekuje od polityki. W końcu, najzwyczajniej w świecie – to i tak tematy dużo ciekawsze niż te wszystkie dawno już ograne spory, które jak mantra powracają w mainstreamie polskiej polityki.

Czytaj więcej

Raper Mata startuje na prezydenta

Rozumiem, że polityka zamykająca się wręcz w przedszkolnych przekomarzaniach dwóch postsolidarnościowych, właściwie kombatanckich partii, na czele których stoją politycy w wieku emerytalnym, naprawdę może znudzić – i to nie tylko ludzi w wieku fanów Maty. I stąd całkiem wysokie poparcie, jakie w relatywnie młodych grupach wiekowych otrzymali swego czasu tacy politycy, jak Janusz Palikot czy Paweł Kukiz.

Ale gdzieś tam w głębi duszy chyba jednak liczyłem na to, że przypadek właśnie Kukiza, też przecież muzyka, też jednego z najpopularniejszych twórców dla całego pokolenia Polaków, czegokolwiek nas wszystkich nauczył. Dlatego myślę, że performance Maty więcej nam mówi o nas, pokoleniu 30- i 40- latków, które tak ochoczo zaczęło na poważnie debatować w sieci o jego szansach politycznych, niż o samym Macie czy o młodzieży, która oczywiście jest równie naiwna, jak polityczne przesłanie owej fejkowej konferencji, ale i która ma, co równie oczywiste, do tej naiwności i bezkompromisowości pełne prawo. My za to moglibyśmy już trochę lepiej rozumieć świat. A, najwidoczniej, nie rozumiemy nawet, po co raper robi show.