Posłowie PiS, po różnego rodzaju okolicznościach towarzysko-politycznych, prosto z wyjazdowego posiedzenia klubu parlamentarnego pojadą do Sejmu i zagłosują. Na kolejną kadencję Adama Glapińskiego w NBP. Będą zmobilizowani, zdyscyplinowani i pewni, że nie ma co zbyt szybko kłaść głowy pod topór. Ich głosy jednak, bez ugrupowania Zbigniewa Ziobry, nie wystarczą do wyboru zgłoszonego przez prezydenta, a mocno wspieranego przez Nowogrodzką, Glapińskiego.
Zwłaszcza że niektórzy z posłów i ministrów „modernizacyjnych”, czyli tych wspierających premiera Mateusza Morawieckiego, na obecnego prezesa banku centralnego patrzą tak zimnym wzrokiem, że się mogą od tego przeziębić i nie przyjść na głosowanie. Wie o tym minister sprawiedliwości, dlatego winą za brak porozumienia obarcza ludzi premiera. – Skłonność do kompromisu dostrzegam w ośrodku prezydenckim, podczas gdy przedstawiciele premiera prezentują „nieprzejednaną postawę” – mówił Zbigniew Ziobro podczas środowej konferencji prasowej.