Dziś w „Rzeczpospolitej” opisujemy historię nieuczciwych firm, które kusiły przedsiębiorstwa outsourcingiem pracowniczym z trzyletnimi zniżkami w składkach na ubezpieczenie społeczne. Upusty miały sięgać od 40 do nawet 60 proc. płaconych składek.
Jak informuje Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie, „po upływie trzech i pół roku centrala ZUS podjęła działania dla zidentyfikowania podmiotów oferujących przedsiębiorcom usługę z zakresu tzw. outsourcingu pracowniczego i ustalenia skali tego zjawiska”. Skutki braku kontroli ze strony ZUS liczone są w milionach. Pracownicy nie mieli opłacanych składek przez kilka lat, zadłużenie w ZUS sięga zaś blisko 35 mln zł.
Teraz pieniądze te mają zapłacić firmy, które zleciły outsourcing. Oczywiście nie będą one w stanie temu sprostać i ogłoszą upadłość. Tym samym strata będzie podwójna – dla firm i ich pracowników.
Państwo sromotnie tu zawiodło. Nie odegrało swojej kontrolnej roli. Przy zaawansowanym stopniu informatyzacji ZUS, na co poszło w ostatnich latach wiele milionów złotych, przerwy w opłacaniu składek powinny alarmować system od razu. Dzięki temu uniknęlibyśmy sytuacji, w której pracownicy nie mają opłaconych świadczeń, a firmy działałyby nadal, dając zatrudnienie i odprowadzając podatki do budżetu.
Dysproporcje w nadzorowaniu i kontrolowaniu przez państwo podmiotów dużych i małych są nadal zadziwiające. Podczas budowy domu jednorodzinnego inwestor musi się liczyć z kontrolami nadzoru budowlanego i jakiekolwiek odstępstwo od projektu rodzi duże problemy. W przypadku dużych budów, które realizowane były w ostatnich latach, często dochodziło do zaskakującej opieszałości organów nadzorczych – czy były to stadiony, czy też drogi.