Oto Prawo i Sprawiedliwość miało w końcu doskonałą szansę, by okazać ludzką twarz, by zmienić wizerunek na bardziej bliski Polakom, po prostu bardziej normalny. By pokazać, że też jest partią, która potrafi coś załatwić i zatroszczyć się o drobny, rodzinny biznes – nawet jeśli tylko rodzin zaprzyjaźnionych, to też coś, wszystkich wszak wspierać się nie da.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/03/30/niereformowalny-kaczynski/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Co więcej, senator Skorupa – bo do niego tu piję – pokazał wreszcie, że PiS też potrafi mówić ludzkim językiem. Nie żadne tam drętwe, zgredowskie farmazony o patriotyzmie, i to jeszcze genetycznym, i gdzie kiedy stało ZOMO – tylko prosta, k…, gwara, jaką posługują się miliony rodaków. I że jego słowa, ludowe w treści i narodowe w formie, potrafią wyrażać proste, oczywiste spostrzeżenia – co czyni je równie "ożywczymi" jak wiekopomne wystąpienia Palikota. Któż zaprzeczy, że z dziadowskich diet senatorom nie starcza nawet na porządne ubrania, skoro muszą donaszać po domu stare, niemodne sukienki?
Naprawdę, PiS miało wielką szansę załapać się na ten sam mechanizm, który sprawił, że afera hazardowa, a zwłaszcza sprawność w jej "skręceniu" i zamieceniu pod dywan, mocno poprawiła notowania PO, podobnie jak mebelki szwagra i inne drobne grzeszki poprawiały ongiś notowania Aleksandra Kwaśniewskiego. Polacy naprawdę nie lubią sztywniaków kłujących ich w oczy swą cnotą. Lech Wałęsa, póki uchodził za człowieka prawego, też był pośmiewiskiem elit, etatowym głupem i wsiórem, dopiero gdy wyszły na jaw teczki, gdy zaczął kręcić i plątać się w wyjaśnieniach, stał się podziwianą ikoną.
No i co ten Kaczyński robi? Od razu Skorupę wyrzuca. No nic facet z polskiej rzeczywistości nie rozumie.