Reklama
Rozwiń

Uśmiechy i gorzkie pigułki dla Tuska

Donalda Tuska witano w Berlinie z kurtuazją i ujmującymi uśmiechami. Jednak w trzech kluczowych kwestiach, jakie dzielą Polskę i Niemcy – bałtyckiej rury, zamknięcia drogi obywateli niemieckich do majątkowych roszczeń oraz ośrodka dokumentującego wysiedlenia – Angela Merkel nie cofnęła się ani o krok. Owszem, zadeklarowano chęć dalszych rozmów i brak tematów tabu – ale to już wszystko.

Aktualizacja: 12.12.2007 11:08 Publikacja: 11.12.2007 21:45

Wizytę Tuska w Niemczech poprzedziła parę tygodni temu dyskretna misja Władysława Bartoszewskiego. Wzbudziło to nadzieje na jakiś postęp w kontrowersyjnych kwestiach. Mimo to Donald Tusk usłyszał w Berlinie z grubsza to samo co wcześniej Jarosław Kaczyński.

Nasz premier przyjechał do stolicy Niemiec z ambitną propozycją - aby nasi sąsiedzi zrezygnowali z ośrodka wypędzeń w Berlinie i w zamian za to poparli ideę koncyliacyjnego muzeum II wojny światowej w Gdańsku.

Ten pomysł zbyto grzecznościowymi ogólnikami. Niemcy chcą widocznego znaku upamiętniającego wypędzenia, skupionego na niemieckich ofiarach.

Jeśli zaś chodzi o zamknięcie sprawy indywidualnych roszczeń, to Donald Tusk usłyszał znane już stanowisko pani kanclerz, że rząd RFN odcina się od tych żądań swoich obywateli. Podobnie w kwestii rury: szefowi naszego rządu powtórzono nienowy pomysł budowy dla Polski odnogi od rurociągu bałtyckiego.

Można przyjąć na wiarę optymizm polskich dyplomatów podkreślających, że sąsiedzi z dwóch stron Odry znów ze sobą rozmawiają. Ale trzeba pamiętać, że jeśli miał nastąpić jakiś korzystny dla Polski zwrot w polityce Niemiec, to powinien mieć miejsce właśnie teraz, w czasie pierwszej wizyty nowego polskiego premiera po wyborach. Niestety - zwrot nie nastąpił.

- Łatwe sprawy rozwiązujemy od ręki; w kilku sprawach uznaliśmy, że potrzebujemy czasu - powiedział polski premier po berlińskim spotkaniu. Czas pokaże, czy dyplomacja uśmiechów przyniesie wymierne rezultaty. Na razie premier w zamian otrzymuje również jedynie uśmiechy.

Skomentuj nablog.rp.pl

Wizytę Tuska w Niemczech poprzedziła parę tygodni temu dyskretna misja Władysława Bartoszewskiego. Wzbudziło to nadzieje na jakiś postęp w kontrowersyjnych kwestiach. Mimo to Donald Tusk usłyszał w Berlinie z grubsza to samo co wcześniej Jarosław Kaczyński.

Nasz premier przyjechał do stolicy Niemiec z ambitną propozycją - aby nasi sąsiedzi zrezygnowali z ośrodka wypędzeń w Berlinie i w zamian za to poparli ideę koncyliacyjnego muzeum II wojny światowej w Gdańsku.

Komentarze
Szymon Hołownia u Adama Bielana, czyli Jarosław Kaczyński osiągnął swój cel
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Bądźmy mężami stanu!
Komentarze
Instytut Pileckiego, czyli czy każda rewolucja musi się kończyć na gruzach?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Których narodów nie chce w Polsce Jarosław Kaczyński?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Hejt, hipokryzja i Hołownia, który się spotyka z Kaczyńskim