Co do Kani sprawa jest prosta – to dziennikarka niesłuszna, ujawniła zbyt wiele brzydkich spraw ludzi powiązanych z establishmentem, postawiła zbyt wiele tez politycznie nie do przyjęcia i, co gorsza, zbyt dobrze je uargumentowała, żeby teraz pozwalano sobie na jakiekolwiek wahania, skoro pojawiła się okazja, by ją dyskredytować. Nawet jeśli dyskredytuje ją osoba tak mało wiarygodna jak Marek Dochnal i nawet jeśli on sam nie potrafi wskazać żadnej korzyści, jaką niby załatwiła mu dziennikarka w zamian za pożyczkę wziętą od jego noszącej inne nazwisko teściowej i spłaconą zgodnie z umową. Wiadomo, że jak się kogoś opluje, to różne draństwa opisane przez oplutego można będzie uznać za nieco oczyszczone.
Najśmieszniejsza jednak jest pryncypialna krytyka Rady Etyki Mediów jako ciała “zupełnie niereprezentatywnego” i złożonego z osób w większości “sympatyzujących z PiS”. Śmieszne jest to, że gdy swego czasu REM skrytykowała za rzekomo antysemicki felieton Stanisława Michalkiewicza, to jej orzeczenie natychmiast potraktowane zostało przez towarzystwo Gadomskiego jako świętość, jako słowa autorytetów zamykające wszelką dyskusję. Rada Etyki orzekła – nie ma wątpliwości. Ale kiedy to Kalemu ktoś ukraść krowy… to orzeczenia autorytetów okazują się “niereprezentatywne”.
Co tu gadać, po prostu “Gazeta Wyborcza”, jaką wszyscy znamy i kochamy.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/03/18/gazeta-jaka-znamy-i-kochamy/]Skomentuj na blogu[/mail][/ramka]