Oczywiście nie ma w tym żadnej winy publicysty "Polityki", którego świętym prawem jest być wyrazistym i stronniczym. Jednak niedobrze jest, gdy jednostronna wizja wydarzeń w teście maturalnym zostaje przedstawiona jako oczywistość. W ten sposób bowiem publicystyczne argumenty stają się polityczną indoktrynacją.
Przygotowująca pytania na matury Centralna Komisja Egzaminacyjna ma spory margines niezależności od ministra edukacji. Trudno nie ulec wrażeniu, że jej członkowie skwapliwie wykorzystali swoją niezależność i ulegli emocjom politycznym sporu o IV RP.
Polacy różnią się w ocenie wydarzeń sprzed dwóch lat. Tekst, który analizowano na maturze, epatuje bratobójczymi walkami, oszczerstwami, agentomanią, waśniami i nagonkami, a ponadto obraża historyków IPN. Minister Katarzyna Hall powinna w porę zauważyć takie upolitycznianie matury i próbować wpływać na komisję, by nie wplątywała egzaminu dojrzałości w bieżące spory. Bo zadanie, które pojawiło się w tegorocznych testach, to po prostu skandal.