A Europa nie powinna odwracać się od Kaukazu, uznając, że porozumienie pokojowe podpisane przez Miedwiediewa i Sarkozy'ego rozwiąże na jakiś czas większość problemów regionu: politycznych, gospodarczych, historycznych, etnicznych.
Owszem, wyprawa Kaczyńskiego i Saakaszwilego na Achałgori była, używając dyplomatycznego języka, niekonwencjonalna. Podobnie jak sierpniowy lot do Gruzji, gdy tupolew z polskim prezydentem na pokładzie o mało co nie znalazł się w oku wojennego cyklonu. Trochę za dużo tej brawury jak na jedną głowę państwa. Ludzie odpowiedzialni za ochronę Lecha Kaczyńskiego nie powinni byli zgodzić się na wyjazd w okolice granicy z Osetią Południową. A prezydent powinien w takiej sytuacji podporządkować się swoim doradcom.
Nie usprawiedliwia to jednak w żadnej mierze wczorajszych wypowiedzi Bronisława Komorowskiego ("jaka wizyta, taki zamach") i drwin ze "ślepego snajpera". To słowa niegodne marszałka Sejmu, przypominające skandaliczną retorykę używaną swego czasu przez Andrzeja Leppera.
Sama wizyta Kaczyńskiego w Tbilisi była ważna i potrzebna. Ameryka przestała zajmować się Gruzją, bo wkroczyła właśnie w okres interregnum, a ponadto zmaga się z największym od dziesięcioleci kryzysem gospodarczym. Europa zaś usilnie dąży do zrzucenia winy za rozpętanie wojny na Saakaszwilego, by choć po części usprawiedliwić swoją ugodową postawę wobec Kremla. Można mieć wiele zastrzeżeń do gruzińskiego przywódcy, można zarzucać mu brak odpowiedzialności i skłonność do groźnych w skutkach prowokacji, lecz jedno jest pewne: jego kraj jest dzisiaj częściowo okupowany przez wojska wielkiego, agresywnego sąsiada, a byt Gruzji jako w pełni niepodległego państwa wciąż wisi na włosku. Gdy Unia Europejska wznawia rokowania w sprawie umowy handlowej z Rosją, a Micheil Saakaszwili jest w tym samym czasie przedstawiany przez zachodnie media jako nieobliczalny watażka, to sumienie samo podpowiada, z kim powinien solidaryzować się wolny świat.
[b][link=http://blog.rp.pl/magierowski/2008/11/24/solidarnosc-z-gruzja-tak-ale-bez-brawury/]skomentuj na blogu[/link][/b]