[b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/07/28/kolorowy-swiat/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Zaproponowana przez byłego szefa LPR kolorystyka sceny politycznej może zdumiewać, bo przecież do niedawna to jemu tzw. wiodące media przypisywały "brunatność". Ale właściwie, fakt, sytuacja zmieniła się na tyle, że moment jest na przemalowanie w sam raz. Owszem, głównemu specjaliście Giertycha od mediów salon wytyka wciąż młodzieńcze hajlowanie, ale czy głównej specjalistce Tuska od mediów wytyka z równą intensywnością jej marcowe żydożercze teksty? Nie wytyka. W medialnej dystrybucji oburzenia i potępienia, którą sterują salonowe media, wszystko jest względne – Michał Kamiński może być dziś czołgany jako nacjonalista za niegdysiejszą przynależność do ZChN i wyprawę do Pinocheta, a Stefan Niesiołowski, który ZChN zakładał i był jego twarzą, oraz Tomasz Wołek, który wyprawiał się razem z Kamińskim, są spoko-kolesiami i publikują regularnie w "Gazecie Wyborczej". To, kto jest faszystą i antysemitą, nie zależy od tego, co faktycznie, kiedy robił i powiedział ("cyngle" Michnika na każdego coś znajdą, jak przyjdzie potrzeba), ale od tego, czy w dialektyce walki postępu z reakcją służy w danej chwili właściwej stronie.
Gdyby projektowane przez Giertycha odwrócenie przymierza stało się więc faktem, mogliby Napieralski z Olejniczakiem spokojnie stać się z dnia na dzień prawicą, a sam Giertych, jak zresztą się we wspomnianym tekście prezentuje, liberałem i euroentuzjastą.
Ciekawe tylko, skoro brunatny oddał Kaczyńskiemu, jaki kolor ma teraz sam Giertych. Mnie wychodzi taki, hm, jak by to powiedzieć... bury.