[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/07/31/dominik-zdort-rozowy-wozek-z-krolikiem/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Już sam fakt, że taki problem przyszedł jej do głowy, powinien dziennikarkę zaniepokoić, bo świadczy o głęboko zakorzenionej w niej, wyssanej z mlekiem matki, klasycznej prawicowej homofobii. Na szczęście pani Żakowska bohatersko walczy z atawistycznymi odruchami. Na razie u swojego synka, który na basenie podszedł do Murzyna "i próbował zetrzeć z jego skóry kolor, jakby to był brud". Aby wykorzenić wczesne objawy rasizmu, dziennikarka kupiła chłopcu klocki duplo: "wóz strażacki i trzech strażaków, w tym dwóch czarnoskórych". Efekt jednak nie był zadowalający – po tej lekcji maluch na widok Murzyna na ulicy zaczął wołać: "Mama, stlazak!".
Pani Żakowska użyła bardziej radykalnych środków – zabrała chłopca na wakacje do Afryki. Zadziałało: "po kilku dniach kolor skóry przestał mieć dla niego znaczenie".
Kolejnym problemem było również atawistyczne (bo przecież nienabyte w rodzinnym domu!) przekonanie syna pani Magdy, że role społeczne kobiety i mężczyzny są różne. "Dlaczego to do mnie przynosi brudny kubek?" – martwiła się dziennikarka. Na tę przypadłość (seksizm?) syna pani Żakowskiej pomógł film animowany "Bob Budowniczy", "a właściwie jego żona Marta, która jest bardziej od Boba rozgarnięta".
Niedługo potem pojawiło się w głowie dziennikarki "Gazety" owo dramatyczne pytanie, czy jej syn będzie homoseksualistą. Skąd w ogóle takie przypuszczenia? Otóż najpierw pani Magda zachwyciła się deklaracją koleżanki, która mówi, że chce mieć syna geja, "bo do końca życia będzie miał ze mną silną więź, jak w filmach Almodóvara". A potem zauważyła, że w sklepie zabawkowym jej synek, który "z reguły wybiera dział z samochodami", tym razem "poprosił o wózek (tak – różowy!) z działu dla dziewczynek i wozi nim ulubionego pluszowego królika".