Dzisiaj wielki, międzynarodowy handel powietrzem – czy "limitami emisji" – uprawiany jest już nie tylko przez pojedynczych grandziarzy, ale przez rządy mocarstw, ze wsparciem wielkich mediów oraz paneli naukowych czy za takie się podających.
Istoty sprawy to jednak nie zmienia i żaden jazgot, nawet taki, jaki zorganizowano przed klimatycznym szczytem w Kopenhadze, nie jest w stanie tego zmienić. Co szczególnie zabawne, w globalny szwindel klimatyczny najgorliwiej włącza się lewica wszelkich odcieni – co stanowi kolejny z licznych dowodów, iż lewicowość to postawa wynikająca z przerostu szlachetnych intencji nad rozumem. Przecież cały ten zgiełk to właśnie robota tak przez lewicę znienawidzonych wielkich korporacji i realizacja potępianego przez nią turbokapitalizmu, wpychającego masom rzeczy coraz to bardziej im niepotrzebne.
Chodzi wszak o to, żeby miliony konsumentów zmusić, jeśli nie propagandą, to ukazem, do wyrzucenia lodówek, samochodów i innych urządzeń, które z powodzeniem mogłyby służyć jeszcze kilkanaście lat, i kupienia nowych, wcale nie lepszych, ale "ekologicznych". I żeby w zaraniu zniszczyć konkurencję ze strony krajów rozwijających się, które nie dysponują "ekologicznymi" i "energooszczędnymi" technologiami. A z troską o Ziemię ma to wszystko wspólnego mniej więcej tyle, co karmelici z karmelizacją.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/11/29/interes-na-powietrzu/]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/link]