Oto skład nowego, podobno apolitycznego i fachowego, zarządu telewizji publicznej zaproponowany przez nową radę nadzorczą TVP.
Do tej pory działacze Platformy i przedstawiciele sporej części wpływowych mediów jako szczyt upartyjnienia telewizji przedstawiali jej losy pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Ciekawe, co powiedzą dziś. Czy ktokolwiek będzie miał odwagę głośno przypomnieć, że nawet ludziom Jarosława Kaczyńskiego nie przyszło do głowy, żeby oddelegować do TVP urzędującego koalicyjnego ministra lub aby mediami publicznymi kierował "apolityczny" były poseł?
Platforma Obywatelska wielokrotnie obiecywała, że za jej kadencji będzie wreszcie normalnie, że jej rządy będą zupełnie inne – bez zawłaszczania państwa i upolityczniania instytucji publicznych. Czas powiedzieć głośno, że po prostu oszukała Polaków. Co nie znaczy, że jej grzechy wybielają jakoś dokonania poprzedników – karuzela personalna, jaką zafundowali Polakom w mediach publicznych członkowie koalicji PiS – Samoobrona – LPR, była absolutnym skandalem. A Jarosław Kaczyński, opowiadając swego czasu w wywiadach, że nie ma nic wspólnego z tym, kto i o czym decyduje w TVP, zasłużył po prostu na miano hipokryty.
Jeszcze do niedawna można było marzyć o tym, że jakiś kruchy kompromis w sprawie mediów publicznych jest możliwy. PO obiecywała wsparcie dla medialnych pomysłów organizacji twórców, SLD i PiS blokowały nowelizację ustawy, która oddawała media publiczne pod bezpośrednią kuratelę rządu.
Dziś nie ma już co marzyć, że politycy zostawią w spokoju TVP. To może niech chociaż przyznają otwarcie, że ją sobie przywłaszczyli.