Oto najbardziej zapewne znana i ceniona (przynajmniej przez niektórki) luminarka i etyczka opisuje na łamach „Wprost" skutki wprowadzenia nowej ustawy kwotowej. Jak można się było spodziewać, Magdalena Środa nosem kręci i zrzędzi. Bo kobiet wciąż za mało, a jak już są, to nie te, o które chodzi, a jak już i jest ich dość, i są te, o które chodzi, to nie na tych miejscach. Chociaż, przepraszam, spłaszczyłem nieco wywód filozofki. Jest bowiem światło w tunelu, jest nadzieja na lepsze jutro. A imię jego Palikot. „W przypadku Palikota wiemy przynajmniej, że kobiety, które zdecydowały się iść z nim na polityczną walkę, wiedzą nie tylko, czym jest władza fallusa, ale również, kiedy można ukazać jej świński ryj". Hm, nie powiem, zdanie to naprawdę mnie zaintrygowało. Od razu z większą uwagą postanowiłem się przyjrzeć palikotowym kandydatkom. Czekam tylko na ten moment tak plastycznie przez etyczkę przedstawiony, kiedy to uświadomione panie będą pokazywały fallusowi świński ryj. Piękna ta fraza powinna się stać, sądzę, hasłem polskiego ruchu feministycznego, który jak widać krzepnie, dojrzewa, wzrasta w lata i siłę. Nie tylko poznaje, czym jest władza fallusa, ale też gotów jest go ryjem potraktować. Jedyne, co mi sen z oczu spędza, to pytanie, jak ów fallus na okazanie świńskiego ryja zareaguje i jakie będzie to miało skutki dalekosiężne dla globalnego postępu.

W inny nieco sposób, ale w podobnej sprawie - tuszę - służąc, dzieli się swymi mądrościami Tomasz Jastrun, określany przez redakcję „Newsweeka" mianem poety, prozaika, eseisty i krytyka literackiego. U tego zacnego męża nie ma może fascynacji kwotami, za to ileż tam innych refleksji głębokich, które pozwolą obalić prawicowo-narodowe miazmaty. A toć i taka myśl poecie-prozaikowi-eseiście-krytykowi-itd. się trafiła, że drugi tydzień z rzędu ją przytacza i sam się nią zachwyca. Mam nadzieję, że nie będzie mi nikt miał za złe, że i ja za mistrzem słowa ją przekażę. „Seksualność polskiej narodowej prawicy – jeden z kluczy do jej duchowego pobabrania". Piękne, nieprawdaż? Godne Simone Weil co najmniej. Lapidarne, mocne, wzniosłe, przenikliwe. Jastrun jednak nie ma odwagi Środy, i miast zadać fundamentalne pytanie, jak ma się ryj do fallusa, poprzestaje, biedaczysko, na zwykłym opisie „organów płciowych na wierzchu", z którymi prawicowcy po świecie biegają.

Na tym poprzestanę. Uff, chyba starczy; każdego, kto chce więcej, zachęcam, na konkurencję nie bacząc, do lektury wzmiankowanych piśmideł. Najciekawsze, z jakim spokojem znosi te wszystkie mądrości zwykły papier. Aż mi się go żal zrobiło.