Reklama

Hołownia w roli farmera z Kansas

Koncert Madonny zakończony, a Szymon Hołownia nie zdzierżył kolejnej okładki „Newsweeka". Co łączy te fakty?

Publikacja: 02.08.2012 01:12

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Co do wizyty Madonny z jej pseudobluźnierczymi bełkotami - przypomina się scena z mego ulubionego filmu Woody'ego Allena „Celebrity". Jeden z bohaterów trafia na wystawę artysty, który opowiada z zapałem, jak postawił w centrum wioski w Kansas wielkiego penisa. I jak farmerzy musieli mijać go w drodze do kościoła.

Lata temu poczyniłem uwagę: liberalny Żyd Allen śmieje się z rzeźbiarza. Polskie elity wolą rechot z farmerów. Od wtedy nic się nie zmieniło: mobilizacja w obronie „kontrowersyjnej Madonny była pełna i całkiem zabawna. Nawet 83-letni profesor Jerzy Szacki obwieścił, że na jej koncerty nie chodzi (dlaczego?), ale uważa ją za świetną piosenkarkę. Jakże się trzeba poświęcać...

A Hołownia? Wystąpił jako katalizator. Dowiedzieliśmy się dzięki niemu, że nie ma miejsca na postawy pośrednie: jest taliban albo postęp. Dowiedzieliśmy się od Tomasza Lisa, który dopiero mówił o tych sprawach w zupełnie innym tonie. Jego obecny zapał pachnie komercją, ale ten język, te nieprzytomne inwektywy... Osypuje się pozłotka zachodniego profesjonalizmu. Wygląda dziennikarski uczeń Aleksandry Jakubowskiej? Raczej chamidło z problemami z empatią.

Ciekawsze jest co innego. Oto Hołownia też jest spychany do zakamarka z farmerami. Bardzo nie chciał. W programach TVN pozwalał się traktować jak małpka. Ot, sympatyczny, choć katol. To jednak już nie wystarczy.

Nie sądzę, by rację mieli Lis i prawicowi radykałowie, sugerując, że między Radiem Maryja i Palikotem nie ma przestrzeni. W sensie intelektualnym jest jej sporo, tyle że „katolicyzm otwarty" za często zaczął się stawać przepraszaniem za wiarę.

Reklama
Reklama

Za to nauka, że miejsca dla wszystkich wierzących jest w Polsce coraz mniej, jawi się jako oczywista. Wystarczy włączyć telewizor - oto profesor Hartman zderzony z zakonnikiem w kwestii celibatu nawet nie markuje dyskusji. Z katolickiej strony padają patetyczne wręcz argumenty, a co w odpowiedzi? Obowiązkowe dla tej (anty)kulturowej formacji tytułowanie duchownego „panem" i żulerskie uwagi, jakie to fajne: ksiądz i jego dziewczyna.

Wszyscy od ojca Rydzyka po Hołownię winni się nad tą, twierdzę, że nową, sytuacją zastanowić. Bo dotychczasowy język, różne języki nie wystarczą.

Autor jest publicystą  „Uważam Rze"

Co do wizyty Madonny z jej pseudobluźnierczymi bełkotami - przypomina się scena z mego ulubionego filmu Woody'ego Allena „Celebrity". Jeden z bohaterów trafia na wystawę artysty, który opowiada z zapałem, jak postawił w centrum wioski w Kansas wielkiego penisa. I jak farmerzy musieli mijać go w drodze do kościoła.

Lata temu poczyniłem uwagę: liberalny Żyd Allen śmieje się z rzeźbiarza. Polskie elity wolą rechot z farmerów. Od wtedy nic się nie zmieniło: mobilizacja w obronie „kontrowersyjnej Madonny była pełna i całkiem zabawna. Nawet 83-letni profesor Jerzy Szacki obwieścił, że na jej koncerty nie chodzi (dlaczego?), ale uważa ją za świetną piosenkarkę. Jakże się trzeba poświęcać...

Reklama
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rządzenie zabójcze dla koalicjantów KO. Wybory będą wcześniej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Szczyt Wołodymyr Zełenski-Władimir Putin w Budapeszcie? Trzeba to zablokować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Gdy dzieje się historia, rząd i prezydent spierają się o to, kto ma krótsze spodenki
Komentarze
Jacek Czaputowicz: Karol Nawrocki pojedzie do Waszyngtonu jako petent, a nie podmiotowy lider
Komentarze
Estera Flieger: Konflikt Nawrockiego z Tuskiem to ściema. Żaden nie chciał lecieć do USA
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama