Wszystko – jak tłumaczą przedstawiciele lokalnego wymiaru sprawiedliwości – ze względu na olbrzymie zainteresowanie procesem publiczności i dziennikarzy. Katarzyna W. będzie porozumiewać się z adwokatem wyłącznie przez mikrofon i zapewne tylko dzięki głośnikom będzie słyszeć co dzieję się na sali.
W swoim olbrzymim sądowym akwarium będzie się mogła czuć całkiem bezpiecznie. Możemy mieć pewność, że żaden przypadkowy szaleniec nie dokona egzekucji przed wyrokiem sądu. Nic tylko bić brawa!!!
Przezorność i zapobiegliwość katowickiego sądu jest iście godna pochwały. No może nie do końca. Zapomniano o budce z biletami i straganach z gadżetami. Ani publiczność, ani dziennikarze nie kupią więc ani pamiątkowych koszulek z Katarzyną W., ani czapeczek bejsbolowych, ani kubków, długopisów, odznak i szalików. Duża strata, tym bardziej, że show dla całej Polski już wyrychtowany. Czterdzieści milionów Polaków, naprzeciw ONA sama i profesjonalny, niezawisły sąd, który rozstrzygnie, czy i jak zła kobieta zamordowała własne dziecko...
A może to wszystko bzdura? Może w pierwszej swojej decyzji sąd powinien wyłączyć jawność i wyprosić dziennikarzy z sali, by nie podgrzewać niezdrowych emocji? Mądrzy ludzie twierdzą, że od początku ta sprawa skażona była złymi, tabloidalnymi emocjami, a media zamiast pomóc w dojściu do prawdy, tylko ją zamazywały.
Dziś katowicki sąd szykuje się na procesowy reality show. Przygotował salę jak Koloseum. Ofiara i oprawcy już czekają w korytarzach. Za chwile wyjdą na scenę. A potem wypuszczone zostaną lwy. Spektakl będzie nie lada. Ale czy w tej sprawie o to właśnie chodzi?