O 7.30 do mieszkania weszło dwóch policjantów, dwóch kuratorów, dwie panie z MOPS-u. Bartosz Bajkowski, który dzwonił do mniej dlatego że jego sprawę opisaliśmy wspólnie z Wojciechem Wybranowskim w RZ (tekst „Bidul dla pełnej rodziny") to kolejna ofiara zimnego, nieprzyjaznego nam państwa. Państwa, w którym odpowiedzialność, często na wyrost, dotyka tylko maluczkich. Tym razem daliśmy mu odpór.
O 8.30 zaczynamy z Wojtkiem alarmować na Twitterze – dzieci z pełnej rodziny trafią do domu dziecka. Sąd podjął w tej sprawie zbyt pochopną decyzję. O akcji w Krakowie informujemy też inne media. Reakcja jest błyskawiczna. Dzwoni m.in. TVP, dziennikarze Faktu, sprawą interesuje się TVN i Polsat. Czy tylko dlatego, że „mają temat". Nie. Słyszę autentyczne zainteresowanie. O 10.30 na miejscu są już dwie ekipy telewizyjne, radio. O 11.22 @wybranowski pisze na Twitterze: „15 min temu gdy w mieszkaniu p. Bajkowskich pojawili się dziennikarze kurator odstąpił od czynności i zostawił dzieci. Dziękuję wszystkim"
Spawa ta zostawia i radość i niedosyt.
Pierwsza – udało się coś zrobić. Nasza pisanina to nie tylko wyrobiona wierszówka czy zawinięta w gazetę paczka. Może jednak do czegoś jesteśmy potrzebni. Potrafimy się też mobilizować i solidaryzować.
Niedosyt jest o niebo większy. Po naszej publikacji sprawą obiecał zająć się minister Gowin, Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka. Tekst ukazał się w RZ 14 lutego. Czy przez tydzień nie można w tej sprawie nic zrobić? Czy rodzice i dzieci muszą być skazani na policyjno-sądowy spektakl? Od czego są ci wszyscy rzecznicy, urzędnicy, kuratorzy, posłowie? Dziś paru z nich zareagowało, ale czy trzeba aż tak spektakularnych wydarzeń?