Trzeba jeść więcej fasoli i robić sobie kąpiel z 13 kilogramami soli... Nie, to nie są rady udzielane przez wiejskiego znacho ra, ale całkiem poważne partyjne zalecenia, jakie otrzymywali posłowie Ruchu Palikota. Polecenie spotkania z dającym takie wskazówki energoterapeutą wszyscy posłowie Ruchu dostali od samego lidera partii.
Mówi o tym „Rzeczpospolitej" poseł Bartłomiej Bodio po odejściu z Ruchu Palikota. Byłoby to może śmieszne, gdyby nie było tak straszne. Janusz Palikot w opowieści swojego dawnego kolegi jest nowym wcieleniem Andrzeja Leppera: nie liczy się ze swoimi posłami, brutalnie narzuca im poglądy, dokonuje ideowych i politycznych wolt, kiedy uzna, że mu się to opłaci. Okazuje się, że posłowie Ruchu wcale nie są tak chętni do ostrej walki z Kościołem i wcale nie mają tak wielkiej ochoty na legalizację marihuany. Jednak ich osobiste poglądy w politycznej działalności nie mają żadnego znaczenia. Liczy się aktualna kalkulacja Palikota.
Być może podobne mechanizmy funkcjonują także w innych partiach. Ale Janusz Palikot w politycznym cynizmie przekracza wszystkie znane granice.
Przekonuje o tym historia nagród dla szefa biura Ruchu Palikota. Otóż nie tak dawno z Ruchu usunięto Wandę Nowicką – była to kara za przyjęcie przez panią wicemarszałek wysokiej finansowej nagrody w sytuacji, gdy przeciętni Polacy muszą oszczędzać w kryzysie. Dziś się dowiadujemy, że Palikot jedną ręką podpisywał decyzję o usunięciu Nowickiej, a drugą wniosek do Kancelarii Sejmu o roczną nagrodę dla swego zausznika – w wysokości ok. 18 tys. zł. A w dodatku potem jego rzecznik – niezgodnie z prawdą – usiłował nas przekonać, że partia nie występowała o te pieniądze.
Przypomnijmy słowa Janusza Palikota: rozliczając Wandę Nowicką, mówił, że jego partia będzie walczyć z „kur...stwem" w polityce. Wygląda na to, że tę walkę rozpocząć powinien od własnej partii i siebie samego.